- Jeśli chcecie, częstujcie się, Shantel, Samiro. I tak jestem już najedzona -powiedziała nieznajoma.
- Dziękuję -odpowiedziałam cicho ,jednak ta najwyraźniej mnie nie usłyszała.Zwyczajnie odwróciła się i odeszła zostawiając nas same.Odprowadziłam ją wzrokiem aż do linii lasu po czym odwróciłam się.Samira bez słowa zwłoki zajęła się zajadaniem sarniego mięsa.Dołączyłam do niej ,jednak ledwie wykonałam kilka kęsów ,a niebo przeszyła błyskawica.Po kilku minutach w oddali dał usłyszeć się grzmot.
- Chyba będziemy musiały znaleźć sobie jakieś schronienie przed deszczem -powiedziałam nieco głośniejszym tonem niż zawsze próbując ,,przekrzyczeć '' rwący się wiatr.
- Poszukaj czegoś w tamtej ścianie skalnej - powiedziała Samira wskazując przed siebie.
Posłusznie zerwałam się do lotu.Podleciałam pod niewielkie wzgórze pokryte nagą skałą.Gdzieniegdzie dało się ujrzeć kępki intensywnie zielonych darni mchów oraz pożółkłe lub miętowego koloru porosty.Okrążyłam całe wzgórze w nadziei znalezienia przynajmniej jakiejkolwiek bezpiecznej wnęki.W końcu, przy odrobinie szczęścia ,moim oczom ukazało się niewielkie wgłębienie w ścianie skalnej wzgórza.Wystarczyło ono jednak i dla mnie i dla Samiry.Wszystko zaszłoby idealnie gdyby nie problem z wejściem do owego schronienia.Prowadziła tak jedynie tylko wąska ścieżka o ile tak można by nazwać usypisko głazów ,które ledwo dosięgało do krawędzi wgłębienia.Dla Samiry ,jednak nie stanowiło to większego problemu.Za trzecim podejściem waderze udało się dotrzeć na miejsce.W końcu weszłam tam i ja ,a burza rozszalała się na dobre.Niebo pokryło się gęstymi ,ciemnymi i ciężkimi od kropel wody chmurami.Wiatr świszczał w pozostałych ,mniejszych ,wnękach we wzgórzu.Opadłe z drzew liście ,targane teraz przez wiatr , kołysały się w rytm opadających ciężko na ziemię kropel wody.
Spojrzałam na leżącą nieopodal Samirę.Wadera lekko trzęsła się.
- Zimno ci ? -spytałam.
- Nic mi nie jest -mruknęła.
Położyłam głowę na swoich łapach.Ja nie czułam zimna jakie panowało w jaskini.Pochodzę z północy -moje futro jest gęste i grube ,idealne na mroźne dni i noce.Byłam przyzwyczajona do niskich temperatur.Za to w upalne wręcz dni ,trudno było mi normalnie funkcjonować.Ciepło było nie do zniesienia...
Obudziłam się wczesnym rankiem.Leniwe promienie słońca próbowały przedostać się przez chmary gęstych chmur.Bezskutecznie.Niebo nadal zasnuwały burzowe chmury.Spojrzałam w bok.Samira spała jeszcze -wywnioskowałam to po jej lekkim i miarowym oddechu.Wyjrzałam z jaskini wystawiając głowę na zewnątrz.W dole ,ziemia mieniła się niezliczoną liczbą kałuż ,które w swej tafli odbijały chmury pędzone wiatrem po niebie.Wyleciałam z jaskini kierując się do jednej z nich.Momentalnie jednak ,poczułam woń jakiegoś zwierzęcia.Przystanęłam na ziemi węsząc w powietrzu.Mój nos wyczuł woń zająca.Mały zwierz na pewno jest niedaleko .Ruszyłam tym tropem .Początkowo miałam pewne trudności -woń ofiary mieszała się z rześkim powietrzem ,jednak im bliżej byłam zwierza ,tym jego zapach stawał się wyraźniejszy.W końcu ,pewna swego ,wyskoczyłam z traw wprost na nic nie podejrzewającego zająca.Zwierzę nie wydało nawet żadnego dźwięku kiedy moje kły wgryzły się w jego tłuściutkie gardło.Wszystko działo się bardzo szybko.
Wróciłam do jaskini.Powitało mnie zaciekawione spojrzenie Samiry.Podeszłam do wadery i położyłam przed nią tłustego zająca.
Samira ?
Oj, Naru...mamy problema. Jestem o dzień do przodu, ale jak już nas z Inną i Xin'em dogonicie w czasie to z wielką przyjemnością się przyłączę ;)
OdpowiedzUsuń~ Samira