- Do cholery przestań ciągnąć, bo sobie zaraz rogi
urwiesz i jak stara koza będziesz wyglądała. – rzucił w końcu samiec, gdyż
wadera usilnie próbowała się od niego odsunąć jakby raził samym dotykiem.
- Martw się lepiej o swoje rogi. – dziewczyna wytknęła mu
język na jego złośliwą uwagę.
- Czarny szkielet, moja droga, tym swoim miotaniem nawet
mi ich nie porysujesz. – odparł z dumnym uśmiechem na twarzy – Jednak nie
ukrywam, że kark możesz mi zaraz skręcić! – dodał, kiedy Inna znów chciała się
jakoś wykręcić, a jemu kręgi nieprzyjemnie chrzęsnęły.
- A masz jakiś inny, kreatywny pomysł? – zapytała wilczyca
darując już sobie bezowocne szarpanie.
Samiec zamilkł na chwilę próbując coś wymyśleć. Spojrzał
na twarz wadery, potem na jej rogi (o tyle na ile było to możliwe), przy tym
wszystkim ich spojrzenia natknęły się na siebie, więc proces myślenia został na
chwilę przerwany, kiedy to czerwonooki zapatrzył się znów w jej ślepia, jednak
nie przynosiło mu to już bólu ani żalu... Mimowolnie na jego twarzy pojawił się
delikatny uśmiech... Niezręczna jednak była to sytuacja dla Alfy, która
odchrząknęła i odwróciła wzrok.
- Em... Dobra, mam pomysł. – powiedział w końcu zbierając
na chwilę rozpierzchłe myśli.
- Słucham cię. – dziewczyna usiadła i spojrzała na niego
z lekką wątpliwością w oczach, jednak z uśmieszkiem na twarzy.
- Będziesz się musiała nieco przysunąć, żeby rozluźnić
trochę nacisk rogów na siebie, a potem manewrując głową na kształt swojego rogu
wysuniesz go z mojego, co ty na to? – wytłumaczył jej.
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę, w aktualnej
sytuacji było to najlepsze rozwiązanie... Przysunęła się więc trochę do samca,
co wprowadziło ją jeszcze bardziej w
zakłoptanie, jednak Kotonaru miał neutralny wyraz pyska oraz omijał kontakt
wzrokowy, gapił się po skosie na ich rogi. Wiedział, że dla dziewczyny to
trochę niezręczna sytuacja, w końcu znała go od wczoraj, a już dzisiaj ich nosy
dzieliły zaledwie milimetry...
******
- No i git. – stwierdził, kiedy po długich zmaganiach
oraz dziwnych wyginaniach szyji dziewczynie w końcu udało się wysunąć róg z
jego poroża.
- W końcu! – westchnęła z ulgą masując sobie kark, to
samo uczynił Naru.
- A następnymm razem patrz pod nogi, bo moja szyja może
już nie przejść tego samego kolejny raz. – powiedział, jednak nie był zły ani
oburzony.
- Postaram się, a jeżeli to się powtórzy to dopilnuję,
żeby kark trzasnął ci odrazu, żebyś nie musiał cierpieć. – dziewczyna odgryzła
się za wcześniejszą kozę i wytknęła mu różowy język, po czym zaśmiała się
wesoło.
Długo to jednak nie trwało, samiec jednym ruchem zgarnął
dziewczynę, przerzucił ją przez brzeg małego bajorka, do którego mało nie wpadli,
kiedy sturlali się ze zbocza i sam zaniósł się śmiechem patrząc na zmokłą
postać zielonej wilczycy.
Inna? ^^