To było… dziwne. Ze wszystkich reakcji Fery, jakie w myślach zakładał
Ronan, czegoś takiego spodziewał się zdecydowanie najmniej. Liczył na
złość, chciał ujrzeć iskry gniewu, tlące się w jej dzikich oczach.
Chciał zobaczyć jak jej usta rozciągają się w gniewnym, choć mimo
wszystko dalej nieco złośliwym grymasie. I chociaż na początku dostrzegł
u niej właśnie taki wyraz twarzy, to później z nieznanych mu powodów,
emocje tlące się w środku Strzygi uległy gwałtownej zmianie. Czyżby ona…
uśmiechnęła się? Co prawda dalej był to złośliwy grymas, do jakiego
zdolne są tylko te najbardziej uciążliwe drzazgi wbite głęboko w skórę
świata (a więc zdobił on pyski obojga hybryd), lecz to jej oczy były
tutaj najważniejsze. Ronan mógłby przysiąc, że wadera patrzyła na niego w
dziwny sposób, który ani trochę się mu nie podobał. Było to spojrzenie
rzucane przez osobę całkowicie pewną swego zwycięstwa w wojnie, choć
nawet jeszcze nie zaczęli bitwy. To było… nie, „dziwne” jest
niewłaściwym określeniem. Sytuacja była niespodziewana, a przez to jakże
denerwująca.
Właśnie takie były pierwsze odczucia samca, choć Kruk zaraz spojrzał na
zaistniałą sytuację pod trochę innym kątem. Wampirzyca wciąż prowadziła
grę… pojedynek, który swoją drogą on sam rozpoczął… jeśli miała w tym
wszystkim jakiś interes, wystarczyło tylko bacznie obserwować jej
zachowania. Jeśli odkryje jej tok rozumowania, będzie w stanie
pokrzyżować plany Strzygi, albo chociaż utrudnić zadanie, jakie przed
sobą postawiła. A nawet jeśli nie uda mu się podciąć Ferze skrzydeł,
zawsze istniała jeszcze szansa na drobną skrzeczkę, o którą przecież od
początku basiorowi chodziło. Skoro Strzyga sama zadeklarowała się, że
zaprowadzi go do alfy watahy, dlaczego miałby z tego nie skorzystać? I
tak miał w planach dołączenie do tej dziwnej sfory, więc co mu
szkodziło? Poza tym, był całkowicie pewien, że niezadowolenie, jakie z
początku ujrzał na twarzy Strzygi nie było udawane, ani tym bardziej nie
było tworem jego wyobrazi, który zrodził się w jego głowie,
przysłaniając tym samym rzeczywistość. Nie podobało mu się jedynie to,
że po jakimś czasie owo niezadowolenie zostało zastąpione przez pewność
siebie.
Ronan zmarszczył brwi, a z jego pyska na chwilę zniknął złośliwy grymas.
Gdy nie starał się wyglądać jak dupek, jego twarz wydawała się zupełnie
inna- poważny basior, o zimnym, niemalże wrogim spojrzeniu. Czy to był
prawdziwy Ronan? Cóż, niewątpliwie stanowił on pewną część osobowości
Kruka, lecz zdecydowanie mniejszą. Tak drobną, że świat zdążył już o
niej zapomnieć na kilka sekund po tym, gdy usta basiora ponownie
rozciągnęły się w ironicznym uśmiechu.
Samiec zatrzymał ciężkie spojrzenie swych błękitnych oczu, które
spoczęło na Strzydze. Po raz kolejny w tym dniu był świadkiem jej zagrań
aktorskich, choć odkrył, że obserwowanie ich nawet go bawiło. Cieszył
się tym, że po raz kolejny musiała przywoływać na pysku sztuczny
uśmiech. Czekał na moment, w którym stanie się to dla niej zbyt
uciążliwe.
Ronan zeskoczył z dachu domku Fery, ignorując ostatnie słowa wadery.
Ruszył za Strzygą bez słowa, choć w tamtym momencie miał wyjątkowo dużo
do powiedzenia. Z resztą, samica również się nie odzywała. W dodatku
nawet ani razu nie zerknęła w jego stronę, co wydawało mu się aż dziwnie
nie na miejscu. Nie żeby bardzo mu zależało na tym, by uwaga
czarno-białej hybrydy całkowicie skoncentrowała się na nim, ale jak do
tej pory przywykł do tego, że nieznajomi nie spuszczali z niego oka. Być
może w normalnych warunkach oni również bez przerwy obrzucaliby się
ostrymi spojrzeniami, ale nie teraz. Nie, kiedy pierwsze wystawiało
drugiego na próbę. Pytanie tylko, kto w rzeczywistości był
wystawiającym, a kto wystawionym? Tego mogli dowiedzieć się później.
Znacznie, znacznie później, niż którekolwiek z nich może się spodziewać,
zwłaszcza, jeśli basior miał zamiar dołączyć do stada.
Znaleźli się przed domkiem alfy znacznie szybciej, niż Ronan się
spodziewał. Obrzucił gniazdko przelotnym spojrzeniem i uniósł jedną brew
odrobinę do góry. Szczerze powiedziawszy, nie myślał, że legowisko
przywódczyni stada będzie wyglądało tak samo, jak pozostałe. Zdziwił go
również fakt, iż nie znajdowało się w odosobnieniu od leży, w których
spały omegi, jak to zwykli robić przywódcy wielu stad. Wygląda na to, że
Strzyga mogła mieć rację. Alfa tutejszej watahy z pewnością była inna, a
skoro przyjęła kogoś takiego, jak Fera, Kruk nie mógł mieć wielkich
wątpliwości co do jej tolerancji. To jednak były tylko domysły. Poczuje
się znacznie lepiej i pewniej, jeśli sprawdzi wszystko na własnej
skórze, ujrzy to na własne oczy. Pomijając tak oczywistą rzecz, jaką był
fakt, iż Ronan lubił testować i poddawać niejednej próbie nowopoznane
wilki, istota alfy, która była na tyle wyrozumiała, lub na tyle mocno
walnięta, by stworzyć watahę, swego rodzaju, wilczych wyrzutków, nawet
wzbudziła jego ciekawość. Zastanawiał się kim mogła być osoba, która
wpadła na tak nietypowy pomysł. Ale nic, każdy przecież ma jakieś
zainteresowania. Jedni kolekcjonują piórka, inni zbierają roślinki,
kolejni rozrywają sobie szyję, a Ci ostatni zakładają stada dziwaków.
-To tutaj.- oznajmiła Fera, bezceremonialnie wskazując łapą domek alfy.
Ronan uniósł jedną brew, zastanawiając się, czy strzyga tylko udaje, czy
faktycznie uważa go za ułomnego.
-Poważnie? Stoimy przy wejściu od kilku minut, załapałem czyj to dom.-
mruknął basior, zmuszając się w końcu do zerknięcia na Strzygę. Usta
wadery wykrzywiły się w złośliwym grymasie, sięgającym jej niemalże do
drugiego końca policzków. Wyglądało to dość upiornie, choć Kruk zauważył
to dopiero teraz.
„Normalnie uśmiech od ucha do ucha.”, pomyślał samiec, nie mogąc powstrzymać się od krótkiego ironicznego śmiechu.
-Na wszelki wypadek wolałam się upewnić, gdybyś miał się zgubić po
drodze.- wyjaśniła z zadowoleniem imitując uprzejmy ton głosu.
-Doprawdy? Aż tak się o mnie martwisz?- basior spojrzał na hybrydę,
niczym jadowita żmija, planująca jak najboleśniej ukąsić obraną ofiarę.-
Zapewne bardzo by Ci mnie brakowało, gdybym zniknął.
Basior zaobserwował, jak Fera zagryzła wargę, najwyraźniej powstrzymując
się od wywrócenia oczami z irytacji, choć nie minęła chwila, a znów
podchwyciła grę z uśmiechem na ustach.
-Oczywiście, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo brakowałoby mi naszych
przyjacielskich pogawędek.- tutaj spojrzenie Strzygi padło na kark
samca, w który jeszcze tak niedawno się wgryzła. Taki, niby ledwo
zauważalny gest, w rzeczywistości stanowił jasny przekaz czym dla obojga
hybryd była „przyjacielska rozmowa”.
-No ja myślę. Sądzę nawet, że…- zaczął Ronan, choć urwał w połowie
zdania. Poczuł za sobą czyjąś obecność, a kątem oka dostrzegł, że
Strzyga również odwróciła wzrok w kierunku przybyłej postaci.
Była to rogata wadera, o zielonym futrze i fiołkowych oczach.
Przypatrywała się dwójce hybryd z lekko uniesioną brwią, a jej
spojrzenie sprawiło, że Ronan zaczął się zastanawiać jak długo tutaj
stała i słuchała ich wymiany zdań. Przez chwilę nawet zdawało mu się, że
samica zamierzała ją krótko skomentować, choć koniec końców niczego nie
powiedziała. Basiorowi tylko chwilę zajęło dojście do faktu, iż rogata
hybryda zapewne jest Alfą tutejszej watahy. Prawdę powiedziawszy, Fera
nie opisywała mu przywódczyni stada, jednak coś w postawie nieznajomej,
jej gestach i mimice sprawiło, że wyglądała na dość nietypowego
przywódcę.
-Widzę, że teraz ty przyprowadziłaś nową hybrydę.- wadera zwróciła się
do Strzygi, choć w jej słowach nie było żadnej nagany. Raczej
stwierdzenie faktu, które mogło mieszać się z odrobiną zdziwienia.
Najwyraźniej Fera była ostatnią członkinią, którą Alfa podejrzewałaby o
przyprowadzenie kogoś nowego, choć Ronan oczywiście mógł się mylić.
-Jesteś… zielona.- zauważył bez ogródek Kruk, przyglądając się Alfie
stada. Powiedział to jednak tonem na tyle nieobecnym, że nawet nie
zabrzmiał jak obraza, czy docinka. Samca zdziwiła jednak reakcja
hybrydy, która wywróciła oczami, uśmiechając się odrobinę.
-Nie da się ukryć. A ty, jak mniemam, jesteś świetnie wychowany, skoro w
taki sposób zwykłeś się przedstawiać.- odparła, uśmiechając się
szeroko. Jej spojrzenie było być może i nieco złośliwie, choć po czasie
spędzonym z Ferą, Ronan miał już zdecydowanie inne pojęcia o
„złośliwości”.
-Nikogo bardziej uprzejmego nie znajdziesz.- Kruk uśmiechnął się
jadowicie, ukazując kilka nienaturalnie ostrych kłów. W niczym nie
przypominało to rozmowy z Alfą.
-Trzymam cię za słowo.- odparła rogata hybryda.- Jestem Inna.- dodała,
wyciągając łapę w stronę samca. Basior wyczuł u niej na początku
odrobinę wahania, jednak było ono naprawdę niewielkie i zniknęło tak
szybko, jak się pojawiło. Nie dziwił się jednak temu ani trochę. Spotkał
już naprawdę wiele wilków i im również nie uśmiechało się ściskanie
szponiastej łapy sępa, choć hybryda najwyraźniej nie miała z tym aż
takiego problemu. Najwyraźniej wataha miała w swych szeregach większych
dziwaków, by zwracać szczególną uwagę na jego łapy (zwłaszcza, jeśli
póki co nikt o jego nietypowych umiejętnościach nie wiedział). Nie żeby
bardzo mu to przeszkadzało, nawet odpowiadał mu taki układ.
-Nie da się ukryć.- odparł basior, uśmiechając się złośliwie do Alfy. Po
tonie jej wcześniejszej wypowiedzi domyślił się, że „Inna” było zapewne
jej imieniem, jednak nie potrafił powstrzymać się od wygłoszenia
jednego, nieszkodliwego komentarza. Ku jego drobnemu rozczarowaniu,
zielona hybryda jedynie wywróciła oczami, jakby pytała „bogowie,
dlaczego?”. Najwyraźniej Ronan nie był pierwszym (i zapewne nie
ostatnim) wilkiem, który zwracał na to uwagę.
-Jestem Ronan.- basior dodał po chwili. Chyba po raz pierwszy w swym
życiu uznał, że warto jest się komuś przedstawić i normalnie podać swoje
imię. Co ciekawe, zrobił tak nie dlatego, że stojąca przed nim hybryda
była Alfą, ale właśnie dlatego, że nie sprawiała wrażenia normalnej
przywódczyni. Inni liderzy na jej miejscu, zapewne już dawno wygoniliby
Kruka z ich terenów, podczas gdy ta samica po prostu uścisnęła mu łapę.
To nie była rozmowa z Alfą.
-A więc Ronan,- powtórzyła Inna, jakby próbując zapamiętać imię nowo
poznanego basiora.- Zgaduję, że przyszedłeś po to, by dołączyć do stada?
-Jeśli jestem mile widziany.- samiec wyszczerzył się złośliwie. Napotkał
kpiące spojrzenie Strzygi, jasno mówiące mu „Nigdzie nie jesteś mile
widziany”, co sprawiło, że jeszcze bardziej poprawił mu się humor.
-Oczywiście, wstęp wyłącznie dla dziwaków.- rzuciła Inna, po czym
machnęła niedbale łapą, sygnalizując tym gestem „Przyjęty”. To nie była
rozmowa z Alfą i właśnie dlatego całkiem mu się podobała.- Mogę Cię
zapytać- dodała szybko, po tym, gdy wszystkie wstępne formalności były
już właściwie załatwione.- jak trafiłeś do Przystani?
Ronan zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Właściwie to
nawet nie pamiętał dokładnie jakim sposobem znalazł się na tych
terenach. Wszystko zaczęło się od podróży, którą wspólnie rozpoczęli z
Seanit, jednak o jej przyczynach nie zamierzał nikomu mówić (zresztą,
nikt przecież nie miał zamiaru go o nie pytać). Napotykali na swej
drodze kilka stad, jednak nie byli w nich szczególnie mile widzianymi
gośćmi, dlatego żyli jak włóczędzy. Polowali, spali pod gołym niebem i
podróżowali, idąc przed siebie bez konkretnego celu. Nie poznali nikogo
szczególnego i właściwie nie rozmawiali w cale z innymi wilkami, które
napotykali na szlaku, do czasu aż…
Na podrapanym pysku basiora zatańczył złośliwy uśmiech. Przypomniał
sobie wydarzenia sprzed ostatnich kilkudziesięciu godzin i dotarło do
niego, że właściwie to one były w dużej mierze powodem, dla którego
znalazł się na tych terenach.
Zerknął przelotnie na Strzygę, posyłając jej jadowite spojrzenie, po czym znów przeniósł wzrok na Inną.
-Właściwie to trochę dłuższa historia.- przez oczami Ronana mignął obraz
czerwonej wstążki, ubrudzonej w dwóch odcieniach krwi.- Przez przypadek
natknąłem się na moją uroczą znajomą, która zachęciła mnie do
dołączenia do tego stada.- wyjaśnił szybko, a spojrzenie basiora znów
padło na Ferę, której najwyraźniej nie przypadło do gustu takie
określenie. Do głowy Kruka przyszła dość niepokojąca myśl, czy Inna wie
na co się porywa, przyjmując ich oboje do jednej watahy.
No i co powiesz, Różyczko? :3 Nyan, nie wiem której z Twoich postaci mam
dać to do dokończenia, więc po prostu nie wyznaczę żadnej :P