wtorek, 29 marca 2016

Kilka spraw

      Ile jest już tych postów informacyjnych? ;-;
  Do rzeczy: zawiodłam się nieco. Na sobie i na kilku osobach. Czas na trochę informacji i upomnień. Po pierwsze zrobiłam mały remanent w stanowiskach ,,władczych". Tak, powybierałam kilka osób na władzę :P Ale to dlatego, że wybory powszechne jak widać nie mają sensu. W wyborach na Betę najwięcej głosów otrzymała Visphota, a więc mamy samicę Beta. Przyznam, miałam dylemat, bo Vista ma najwięcej opowiadań i całkiem ładną aktywność. Z drugiej strony jednak miałam Blue, która, nie ukrywajmy, jako jedyna utrzymywała jakoś tego bloga na naszym wątku między Ronanem i Ferą. Dlatego Ronuś zostaje Gammą, czy tego chcesz czy nie x3 (Nie martw się, póki Fera nie rządzi Przystań nie wybuchnie. Kruk da radę. Musi :> )
  Odwołałam postarzenie...dwa postarzenia -,- Pierwsze miało być w styczniu, wedle wszystkiego. A więc postarzamy w kwietniu. Wracamy chyba do systemu raz na miesiąc, bo trzeba was trochę ruszyć.  I nie martwcie się o życie waszych hybryd - znoszę to ograniczenie do 12 lat. Każda hybryda może sobie umierac kiedy zechce. W końcu to mieszanina różnych ras i gatunków, więc średnia wiekowa musi być różna, tak logicznie.
  Teraz upomnienia: Ally dalej nie ma historii, Vitulus nie napisał żadnego opowiadania, chociaż Araless dała mu jedno do dokończenia.
  I to by było na tyle. Nyan Kot pozdrawia, obiecuje poprawę, a was prosi o pokutę i rozgrzeszenie :<

,,A gdy serce twe przytłoczy | Myśl, że żyć nie warto, | Z łez ocieraj cudze oczy, | Chociaż twoich nie otarto"

Imię: Kenshi
Płeć: Samiec
Wiek: 7 lat
Typ hybrydy: Trudno to określić. Do największych dziwadeł nie należy. Nazywano go po prostu Habentes - ,,opętany". Posiada zwykłe wilcze cechy oraz kilka nadnaturalnych zdolności i to wszystko. Może to przez ogon...y?
Co daje ci bycie hybrydą?:
  - Chociaż basior jest niewidomy, świetnie sobie radzi. Ma przewodnika o imieniu Sento, pojawiającego się pod postacią widmowych kul światła. Gdy zechce potrafi ,,zlać się" w wilczą formę, jakby kopię Kenshiego, tylko że półprzezroczystą, niematerialną i jakby pozbawioną konturów. W takiej formie jest w stanie kogoś zaatakować i zranić, ale szybko znika do swojej poprzedniej postaci. Nie umie mówić, ale wydaje się mieć świadomość, bo zawsze pojawia się, gdy basior tego potrzebuje.
  - Wilk po opętaniu zyskał zdolności telepatyczne. Potrafi porozumiewać się z innymi bez pomocy słów. Działa to jednak tylko w jedną stronę, o ile osoba, której wysyła swoje myśli także nie jest telepatą.
  - Kenshi ma lekko rozwinięte moce telekinetyczne. Może czymś lub kimś miotnąć, albo walnąć niewidzialną falą, ale na dłuższą metę szybko go to męczy.
  - Telepatia daje mu także możliwość wyczuwania obcych umysłów. Jeśli się skupi, jest w stanie zlokalizować jakąkolwiek istotę w obrębie kilkunastu metrów. Jest to łatwiejsze, gdy ową istotą kierują gwałtowne uczucia, jak gniew lub radość.
  - Basior może wywierać wpływ na umysł przeciwnika. Nie umie czytać w myślach, ale za to potrafi zamieszać w zmysłach, powodując nacisk tak potężny, że słabe umysły mogą ulec trwałemu uszkodzeniu. Silniejsze jedynie na chwilę tracą orientację, jakby zapominają co się dzieje. To mija. Wszystko zależy od wytrzymałości psychicznej przeciwnika.
Partner: Cóż, młody już nie jest, a przynajmniej jak na wilka. Trochę życia już zmarnował, a kiedyś trzeba się w końcu ustatkować.
Rodzina: Własną rodzinę ledwo pamięta, więc sam nie ma nic przeciwko założeniu nowej. Wszystko zależy od woli przyszłej partnerki.
Charakter: Kenshi jest wyjątkowo spokojny i opanowany. Trudno go czymś obrazić, lub sprowokować. Nie chowa urazy ani nie robi niczego bez namysłu. Nie widzi także sensu w zemście, potrafi wybaczyć każdemu. Nierzadko się to na nim odbija i żałuje swojej decyzji, a mimo to dalej nie jest w stanie widzieć w kimś tylko i wyłącznie zło. Według niego każdy zasługuje na drugą szansę. Może to głupota? Może jest zbyt naiwny? Ciężko stwierdzić. Taka jest już jego łagodna natura. Zawsze stara się wybrnąć z konfliktów bez potrzeby walki, wiadomo jednak, że nie zawsze jest to możliwe. To nie kwestia strachu - raczej obawy o ,,postronnych", którzy również ucierpią. Basior rzadko myśli o sobie. Dba o wszystkich dookoła i jeśli ktoś mu nie przypomni, że również jest żyjącą istotą to zapomni nawet o śniadaniu. Jedynym więc sposobem na sprowokowanie go jest zagrożenie komuś mu bliskiemu, bo o własnym zdrowiu myśli naprawdę niewiele. Nigdy nie prosi o pomoc, chociaż sam zawsze chętnie jej udzieli, w jakiejkolwiek formie. Jeśli jest w nim coś drażniącego, to jest to zdecydowanie upór - Kenshiego naprawdę trudno przekonać do zmiany zdania czy zamiarów. Ironicznie on sam zawsze potrafi innym przemówić do rozumu, czy to słowem czy siłą. Jest inteligentny, temu nie można zaprzeczyć. Chociaż nie żyje kilka wieków przez jego głos czasem przemawia mądrość tysiącletniego doświadczenia. Jest to pewnie zasługa Sento - przez te wszystkie lata osoba Kenshiego zżyła się z duchem, stała się jakby jednością. Gdyby nie on, basior dalej byłby tym samym żywiołowym, nieopanowanym Kenshim i dalej popełniałby te same błędy.
Dodatkowy opis: Sylwetka samca wygląda dość karykaturalnie - ma wyjątkowo długie łapy, dobrze zbudowany kark i klatkę piersiową, z czym kontrastuje nieco zapadły brzuch, a dziwactwa dopełniają trzy ogony. Puszyste futro ma czarną barwę, z odcieniami jakby granatu. Na łopatkach, żebrach i końcach ogonów posiada jaskrawo błękitne akcenty. Łeb ma bardziej podobny do lisiego niż wilczego; średniej długości nos, ,,zlewające" się z nim duże czoło, wąskie bladoniebieskie oczy bez źrenic i duże uszy. Na czole Kenshiego widnieje jaskrawoniebieska blizna: przecięty znakiem X okrąg, cztery drobne trójkąty i jeden większy między oczami. Powieki basiora są przecięte przez tego samego koloru szramy. Na przednich łapach nosi stalowe bransolety. Mimo towarzystwa Sento, Kenshi dalej zachowuje się jak niewidomy. Między innymi podczas rozmowy nie nawiązuje kontaktu wzrokowego. Polega bardziej na słuchu i telepatycznych umiejętnościach.
Zainteresowania: Kenshi lubi poezję i muzykę. Są to jedne z niewielu rzeczy, które nie wymagają wzroku. A Nie może czytać z kartek, ale za to ma świetną pamięć do rymowanych tekstów oraz melodii - wystarczy, że ktoś raz zacytuje przy nim wiersz bądź zaśpiewa, a basior zapamięta to i będzie w stanie powtórzyć. Ma także słabość do opowieści oraz legend. Uwielbia spędzać wieczory przy ognisku, słuchając bajek w towarzystwie przyjaciół.
Stanowisko: Nauczyciel
Song Theme: Worlds Away - Everywhere I Go (I'm Not Alone)
Historia: [LINK]
Nick na howrse: RedRidingHood

wtorek, 15 marca 2016

Od Ronana (CD Fery) - „I'm taking it slow, feeding my flame. Shuffling the cards of your game”

        To było… dziwne. Ze wszystkich reakcji Fery, jakie w myślach zakładał Ronan, czegoś takiego spodziewał się zdecydowanie najmniej. Liczył na złość, chciał ujrzeć iskry gniewu, tlące się w jej dzikich oczach. Chciał zobaczyć jak jej usta rozciągają się w gniewnym, choć mimo wszystko dalej nieco złośliwym grymasie. I chociaż na początku dostrzegł u niej właśnie taki wyraz twarzy, to później z nieznanych mu powodów, emocje tlące się w środku Strzygi uległy gwałtownej zmianie. Czyżby ona… uśmiechnęła się? Co prawda dalej był to złośliwy grymas, do jakiego zdolne są tylko te najbardziej uciążliwe drzazgi wbite głęboko w skórę świata (a więc zdobił on pyski obojga hybryd), lecz to jej oczy były tutaj najważniejsze. Ronan mógłby przysiąc, że wadera patrzyła na niego w dziwny sposób, który ani trochę się mu nie podobał. Było to spojrzenie rzucane przez osobę całkowicie pewną swego zwycięstwa w wojnie, choć nawet jeszcze nie zaczęli bitwy. To było… nie, „dziwne” jest niewłaściwym określeniem. Sytuacja była niespodziewana, a przez to jakże denerwująca.
Właśnie takie były pierwsze odczucia samca, choć Kruk zaraz spojrzał na zaistniałą sytuację pod trochę innym kątem. Wampirzyca wciąż prowadziła grę… pojedynek, który swoją drogą on sam rozpoczął… jeśli miała w tym wszystkim jakiś interes, wystarczyło tylko bacznie obserwować jej zachowania. Jeśli odkryje jej tok rozumowania, będzie w stanie pokrzyżować plany Strzygi, albo chociaż utrudnić zadanie, jakie przed sobą postawiła. A nawet jeśli nie uda mu się podciąć Ferze skrzydeł, zawsze istniała jeszcze szansa na drobną skrzeczkę, o którą przecież od początku basiorowi chodziło. Skoro Strzyga sama zadeklarowała się, że zaprowadzi go do alfy watahy, dlaczego miałby z tego nie skorzystać? I tak miał w planach dołączenie do tej dziwnej sfory, więc co mu szkodziło? Poza tym, był całkowicie pewien, że niezadowolenie, jakie z początku ujrzał na twarzy Strzygi nie było udawane, ani tym bardziej nie było tworem jego wyobrazi, który zrodził się w jego głowie, przysłaniając tym samym rzeczywistość. Nie podobało mu się jedynie to, że po jakimś czasie owo niezadowolenie zostało zastąpione przez pewność siebie.
Ronan zmarszczył brwi, a z jego pyska na chwilę zniknął złośliwy grymas. Gdy nie starał się wyglądać jak dupek, jego twarz wydawała się zupełnie inna- poważny basior, o zimnym, niemalże wrogim spojrzeniu. Czy to był prawdziwy Ronan? Cóż, niewątpliwie stanowił on pewną część osobowości Kruka, lecz zdecydowanie mniejszą. Tak drobną, że świat zdążył już o niej zapomnieć na kilka sekund po tym, gdy usta basiora ponownie rozciągnęły się w ironicznym uśmiechu.
Samiec zatrzymał ciężkie spojrzenie swych błękitnych oczu, które spoczęło na Strzydze. Po raz kolejny w tym dniu był świadkiem jej zagrań aktorskich, choć odkrył, że obserwowanie ich nawet go bawiło. Cieszył się tym, że po raz kolejny musiała przywoływać na pysku sztuczny uśmiech. Czekał na moment, w którym stanie się to dla niej zbyt uciążliwe.
Ronan zeskoczył z dachu domku Fery, ignorując ostatnie słowa wadery. Ruszył za Strzygą bez słowa, choć w tamtym momencie miał wyjątkowo dużo do powiedzenia. Z resztą, samica również się nie odzywała. W dodatku nawet ani razu nie zerknęła w jego stronę, co wydawało mu się aż dziwnie nie na miejscu. Nie żeby bardzo mu zależało na tym, by uwaga czarno-białej hybrydy całkowicie skoncentrowała się na nim, ale jak do tej pory przywykł do tego, że nieznajomi nie spuszczali z niego oka. Być może w normalnych warunkach oni również bez przerwy obrzucaliby się ostrymi spojrzeniami, ale nie teraz. Nie, kiedy pierwsze wystawiało drugiego na próbę. Pytanie tylko, kto w rzeczywistości był wystawiającym, a kto wystawionym? Tego mogli dowiedzieć się później. Znacznie, znacznie później, niż którekolwiek z nich może się spodziewać, zwłaszcza, jeśli basior miał zamiar dołączyć do stada.
Znaleźli się przed domkiem alfy znacznie szybciej, niż Ronan się spodziewał. Obrzucił gniazdko przelotnym spojrzeniem i uniósł jedną brew odrobinę do góry. Szczerze powiedziawszy, nie myślał, że legowisko przywódczyni stada będzie wyglądało tak samo, jak pozostałe. Zdziwił go również fakt, iż nie znajdowało się w odosobnieniu od leży, w których spały omegi, jak to zwykli robić przywódcy wielu stad. Wygląda na to, że Strzyga mogła mieć rację. Alfa tutejszej watahy z pewnością była inna, a skoro przyjęła kogoś takiego, jak Fera, Kruk nie mógł mieć wielkich wątpliwości co do jej tolerancji. To jednak były tylko domysły. Poczuje się znacznie lepiej i pewniej, jeśli sprawdzi wszystko na własnej skórze, ujrzy to na własne oczy. Pomijając tak oczywistą rzecz, jaką był fakt, iż Ronan lubił testować i poddawać niejednej próbie nowopoznane wilki, istota alfy, która była na tyle wyrozumiała, lub na tyle mocno walnięta, by stworzyć watahę, swego rodzaju, wilczych wyrzutków, nawet wzbudziła jego ciekawość. Zastanawiał się kim mogła być osoba, która wpadła na tak nietypowy pomysł. Ale nic, każdy przecież ma jakieś zainteresowania. Jedni kolekcjonują piórka, inni zbierają roślinki, kolejni rozrywają sobie szyję, a Ci ostatni zakładają stada dziwaków.
-To tutaj.- oznajmiła Fera, bezceremonialnie wskazując łapą domek alfy. Ronan uniósł jedną brew, zastanawiając się, czy strzyga tylko udaje, czy faktycznie uważa go za ułomnego.
-Poważnie? Stoimy przy wejściu od kilku minut, załapałem czyj to dom.- mruknął basior, zmuszając się w końcu do zerknięcia na Strzygę. Usta wadery wykrzywiły się w złośliwym grymasie, sięgającym jej niemalże do drugiego końca policzków. Wyglądało to dość upiornie, choć Kruk zauważył to dopiero teraz.
„Normalnie uśmiech od ucha do ucha.”, pomyślał samiec, nie mogąc powstrzymać się od krótkiego ironicznego śmiechu.
-Na wszelki wypadek wolałam się upewnić, gdybyś miał się zgubić po drodze.- wyjaśniła z zadowoleniem imitując uprzejmy ton głosu.
-Doprawdy? Aż tak się o mnie martwisz?- basior spojrzał na hybrydę, niczym jadowita żmija, planująca jak najboleśniej ukąsić obraną ofiarę.- Zapewne bardzo by Ci mnie brakowało, gdybym zniknął.
Basior zaobserwował, jak Fera zagryzła wargę, najwyraźniej powstrzymując się od wywrócenia oczami z irytacji, choć nie minęła chwila, a znów podchwyciła grę z uśmiechem na ustach.
-Oczywiście, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo brakowałoby mi naszych przyjacielskich pogawędek.- tutaj spojrzenie Strzygi padło na kark samca, w który jeszcze tak niedawno się wgryzła. Taki, niby ledwo zauważalny gest, w rzeczywistości stanowił jasny przekaz czym dla obojga hybryd była „przyjacielska rozmowa”.
-No ja myślę. Sądzę nawet, że…- zaczął Ronan, choć urwał w połowie zdania. Poczuł za sobą czyjąś obecność, a kątem oka dostrzegł, że Strzyga również odwróciła wzrok w kierunku przybyłej postaci.
Była to rogata wadera, o zielonym futrze i fiołkowych oczach. Przypatrywała się dwójce hybryd z lekko uniesioną brwią, a jej spojrzenie sprawiło, że Ronan zaczął się zastanawiać jak długo tutaj stała i słuchała ich wymiany zdań. Przez chwilę nawet zdawało mu się, że samica zamierzała ją krótko skomentować, choć koniec końców niczego nie powiedziała. Basiorowi tylko chwilę zajęło dojście do faktu, iż rogata hybryda zapewne jest Alfą tutejszej watahy. Prawdę powiedziawszy, Fera nie opisywała mu przywódczyni stada, jednak coś w postawie nieznajomej, jej gestach i mimice sprawiło, że wyglądała na dość nietypowego przywódcę.
-Widzę, że teraz ty przyprowadziłaś nową hybrydę.- wadera zwróciła się do Strzygi, choć w jej słowach nie było żadnej nagany. Raczej stwierdzenie faktu, które mogło mieszać się z odrobiną zdziwienia. Najwyraźniej Fera była ostatnią członkinią, którą Alfa podejrzewałaby o przyprowadzenie kogoś nowego, choć Ronan oczywiście mógł się mylić.
-Jesteś… zielona.- zauważył bez ogródek Kruk, przyglądając się Alfie stada. Powiedział to jednak tonem na tyle nieobecnym, że nawet nie zabrzmiał jak obraza, czy docinka. Samca zdziwiła jednak reakcja hybrydy, która wywróciła oczami, uśmiechając się odrobinę.
-Nie da się ukryć. A ty, jak mniemam, jesteś świetnie wychowany, skoro w taki sposób zwykłeś się przedstawiać.- odparła, uśmiechając się szeroko. Jej spojrzenie było być może i nieco złośliwie, choć po czasie spędzonym z Ferą, Ronan miał już zdecydowanie inne pojęcia o „złośliwości”.
-Nikogo bardziej uprzejmego nie znajdziesz.- Kruk uśmiechnął się jadowicie, ukazując kilka nienaturalnie ostrych kłów. W niczym nie przypominało to rozmowy z Alfą.
-Trzymam cię za słowo.- odparła rogata hybryda.- Jestem Inna.- dodała, wyciągając łapę w stronę samca. Basior wyczuł u niej na początku odrobinę wahania, jednak było ono naprawdę niewielkie i zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Nie dziwił się jednak temu ani trochę. Spotkał już naprawdę wiele wilków i im również nie uśmiechało się ściskanie szponiastej łapy sępa, choć hybryda najwyraźniej nie miała z tym aż takiego problemu. Najwyraźniej wataha miała w swych szeregach większych dziwaków, by zwracać szczególną uwagę na jego łapy (zwłaszcza, jeśli póki co nikt o jego nietypowych umiejętnościach nie wiedział). Nie żeby bardzo mu to przeszkadzało, nawet odpowiadał mu taki układ.
-Nie da się ukryć.- odparł basior, uśmiechając się złośliwie do Alfy. Po tonie jej wcześniejszej wypowiedzi domyślił się, że „Inna” było zapewne jej imieniem, jednak nie potrafił powstrzymać się od wygłoszenia jednego, nieszkodliwego komentarza. Ku jego drobnemu rozczarowaniu, zielona hybryda jedynie wywróciła oczami, jakby pytała „bogowie, dlaczego?”. Najwyraźniej Ronan nie był pierwszym (i zapewne nie ostatnim) wilkiem, który zwracał na to uwagę.
-Jestem Ronan.- basior dodał po chwili. Chyba po raz pierwszy w swym życiu uznał, że warto jest się komuś przedstawić i normalnie podać swoje imię. Co ciekawe, zrobił tak nie dlatego, że stojąca przed nim hybryda była Alfą, ale właśnie dlatego, że nie sprawiała wrażenia normalnej przywódczyni. Inni liderzy na jej miejscu, zapewne już dawno wygoniliby Kruka z ich terenów, podczas gdy ta samica po prostu uścisnęła mu łapę. To nie była rozmowa z Alfą.
-A więc Ronan,- powtórzyła Inna, jakby próbując zapamiętać imię nowo poznanego basiora.- Zgaduję, że przyszedłeś po to, by dołączyć do stada?
-Jeśli jestem mile widziany.- samiec wyszczerzył się złośliwie. Napotkał kpiące spojrzenie Strzygi, jasno mówiące mu „Nigdzie nie jesteś mile widziany”, co sprawiło, że jeszcze bardziej poprawił mu się humor.
-Oczywiście, wstęp wyłącznie dla dziwaków.- rzuciła Inna, po czym machnęła niedbale łapą, sygnalizując tym gestem „Przyjęty”. To nie była rozmowa z Alfą i właśnie dlatego całkiem mu się podobała.- Mogę Cię zapytać- dodała szybko, po tym, gdy wszystkie wstępne formalności były już właściwie załatwione.- jak trafiłeś do Przystani?
Ronan zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Właściwie to nawet nie pamiętał dokładnie jakim sposobem znalazł się na tych terenach. Wszystko zaczęło się od podróży, którą wspólnie rozpoczęli z Seanit, jednak o jej przyczynach nie zamierzał nikomu mówić (zresztą, nikt przecież nie miał zamiaru go o nie pytać). Napotykali na swej drodze kilka stad, jednak nie byli w nich szczególnie mile widzianymi gośćmi, dlatego żyli jak włóczędzy. Polowali, spali pod gołym niebem i podróżowali, idąc przed siebie bez konkretnego celu. Nie poznali nikogo szczególnego i właściwie nie rozmawiali w cale z innymi wilkami, które napotykali na szlaku, do czasu aż…
Na podrapanym pysku basiora zatańczył złośliwy uśmiech. Przypomniał sobie wydarzenia sprzed ostatnich kilkudziesięciu godzin i dotarło do niego, że właściwie to one były w dużej mierze powodem, dla którego znalazł się na tych terenach.
Zerknął przelotnie na Strzygę, posyłając jej jadowite spojrzenie, po czym znów przeniósł wzrok na Inną.
-Właściwie to trochę dłuższa historia.- przez oczami Ronana mignął obraz czerwonej wstążki, ubrudzonej w dwóch odcieniach krwi.- Przez przypadek natknąłem się na moją uroczą znajomą, która zachęciła mnie do dołączenia do tego stada.- wyjaśnił szybko, a spojrzenie basiora znów padło na Ferę, której najwyraźniej nie przypadło do gustu takie określenie. Do głowy Kruka przyszła dość niepokojąca myśl, czy Inna wie na co się porywa, przyjmując ich oboje do jednej watahy.

No i co powiesz, Różyczko? :3 Nyan, nie wiem której z Twoich postaci mam dać to do dokończenia, więc po prostu nie wyznaczę żadnej :P