piątek, 10 czerwca 2016

Od Visphoty - Przedszkole mym powołaniem?

<Trochę to smutne ale znów muszę sama dokończyć swoje opko... No cóż, może 3 razu nie będzie, co? I przepraszam Was, że tak długo. Nie wiem czy komuś tu coś blokowałam przez to ale macie>

         Chłopcy przez chwilkę się sobie przyglądają, aż w końcu, jak oczekiwałam, odzywa się Chappie.
  - Miło poznać. - Uśmiecha się trochę, jakby niepewnie.
  - Cześć - odpowiada Ori, również się uśmiechając.
  - Noooooo... Brawo, a teraz może ruszymy zadki? Chyba, że macie jakieś sprawy do załatwienia czy coś, bo ja bym chętnie...
  - Chappie z tobą! - woła Głosmok.
  - Ja też mógłbym, Mentorko? - prawie szepcze Ori.
  - Pffffffffft, a co to za pytanie, Roshanadaan. Chodźcie, bachorki. Zróbmy coś bardziej pożytecznego...
  Ruszamy... chciałabym powiedzieć, że zwykłym tempem, ale to nie jest zwykłe tempo. Jest przerażająco powolne. Ori... posuwa się na przód baaaaardzo ostrożnie, w dodatku jest malutki i... No wiecie? Doskonale znam swój wzrost, nie musicie mi przypominać!
  Natomiast Chappie... Ojej. Jak tylko wypatrzy coś w trawie albo nie będzie wiedział jak coś wyjaśnić leci do mnie i każe mnie to robić. No cóż, nie mówię, że to wnerwiające czy coś... Po prostu dziwne. Nigdy tak nie było, nie doświadczałam czegoś takiego.
  Muszę więc jednocześnie patrzyć pod łapy, bo inaczej Ori mnie zabije, dodatkowo obserwować niebo, żeby wiedzieć gdzie jest Chappie, no i mieć bardzo dużą wyobraźnie żeby im tłumaczyć wszystko to, o co zapyta Chappie. Chappie pyta, Ori też słucha - są bardzo ciekawi. A ja... no powiedzmy sobie szczerze, nie znam się na wszystkim, tak? Niektóre rzeczy trochę koloryzuje, inne w ogóle tłumaczę tak, jak ja rozumiem...
  No co, jakąś reputację muszę utrzymywać, nie?
  - Vista!
  - Tak Chappie? Co tym razem? Źdźbło trawy wygięte w inną stronę niż inne? A może jakiś nowy rodzaj gąsienic? Nie, czekaj już wiem! Tak, to jest trujące, nie możesz tego zjeść...
  - Ależ nie! Tylko... chyba mamy coś zdechłego na drodze.
  Zatrzymuję się gwałtownie, Ori lekko uderza w moją tylną łapę.
  - Skąd ten wniosek, Chappie?
  - Bo to coś jest zgniłe... tylko inaczej.
  - Taaaaaaaak? Znaczy - jak zgniłe?
  - Noooo, na niebiesko!
  - Ej, mały! Ja też jestem trochę niebieska i bardzo, bardzo żywa!
  - Ale to... dostało mutacji od zgniłości. Ma trzy ogony i jakieś dziwne znaczki.
  - Młody, a ty nie dostałeś kamieniem w łeb ostatnio? Jakby coś było zgniłe tak długo, to czułabym to chyba na drugim końcu Doliny.
  - Ale Vista, Chappie mówi prawdę. Zobacz, zobacz!
  - A co jak to potrzebuje pomocy? Ja pomogę... - mówi cichutko Ori, wychylając się zza mnie.
  Wzdycham głośno, i mamrocząc że nie wierzę w to co robię, kieruję się w miejsce wskazane przez Głosmoka, po to żeby znaleźć...
  - O rany...
  - On żyje?
  - No... jakby nie żył, to pewnie by nie oddychał, prawda? - stwierdza stanowczo Chappie.
  - Chłopcy, odsuńcie się za mnie, zrozumiano? - mówię, bacznie obserwując czarno - niebieskie stworzenie z 3 ogonami.
  Zastanawiam się jak sprawdzić czy to funkcjonuje i wybieram ulubioną metodę - pstrykam rozgrzaną łapą w nos.

Zgniłku z 3 ogonami? Wybacz Kenshi, to tylko dziecięce odkrycia XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz