Przyszłam na świat nad morzem. Wychowywała mnie matka, która wiodła samotny i koczowniczy tryb życia. Zawsze dziwiłam się, dlaczego nie jestem do niej podobna, ale gdy o to pytałam dostawałam odpowiedź typu; "dowiesz się w swoim czasie". W końcu odpuściłam i zaczęłam myśleć, że może wszystkie wilki takie są. Każdy wyróżnia się jakąś cechą. Nigdy nie widziałam żadnego oprócz mojej mamy.
Czym byłam starsza, tym bardziej czułam, że coś tu jest nie tak. Miałam wrażenie, że opiekunka celowo omija wszystkie watahy. Widziałam sarny, dziki, wiewiórki, szczury, ryby, ptaki, lecz nigdy nie wilków.
Któregoś dnia zobaczyłam na ziemi ślad wilczej łapy. To nie był ślad ani mój, ani matki. Należał do obcego. Kierowana ciekawością poszłam za odciskami. Z każdym metrem śladów pojawiało się coraz więcej..., aż wreszcie je ujrzała. Kilka prawdziwych wilków czaiło się za krzakami na zwierzynę. Chciałam do nich podejść i się przywitać, ale wtedy jeden z nich odwrócił się i zaatakował mnie. Nie wiedziałam co się dzieje i po co to zrobił. Kompletnie nie przewidziałam takiego obrotu sytuacji.
Nie byłam wtedy już taka mała, ale też nie dorosła i choć zauważyłam, że mam o wiele większą sprawność fizyczną niż reszta to nie mogłam sobie poradzić z tak dużą grupą. Czworonogi zagoniły mnie pod półkę skalną i otoczyły. Nie dałabym rady uciec, więc skulona czekałam na ich ruch.
W pewnym momencie usłyszałam ujadanie inne niż ich. Było to coś znajomego, coś, co sprawiło, że w moim sercu zabłysła iskierka nadziei.
W grupę wbiegła moja matka wściekle ujadając i atakując moich napastników. Niestety ona też była za słaba. Nawiązała ze mną kontakt wzrokowy, a jej oczy wyrażały tylko jedno - troskę o mnie. Krzyknęła bym uciekała. Na początku nie chciałam. Miałam nadzieję, że razem sobie poradzimy i wszystko będzie dobrze, ale tak nie miało być.
Zobaczyłam jak umiera i uciekłam. Wilkom nie chciało się za mną gonić. Wiedziały, że już tutaj nie wrócę.
Wtedy zrozumiałam, że nie jestem normalna. Musiałam się ukrywać. W samotności podróżowałam po świecie nie wiedząc, co zrobić ze swoim życiem.
Tak upłynęły następne dwa lata mojego bezsensowego życia, w których nauczyłam się nikomu nie ufać i przemyślać każde następne posunięcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz