sobota, 25 kwietnia 2015

Od Visphoty


        Najpierw były płomienie. Cholerne płomienie, które łaskotały i były przyjemne zarazem. Obracałam się, a jakbym stała w miejscu. Nie wiedziałam, co się dzieje. Wciąż się wściekałam. Miałam się gdzieś przenieść... Błąd, ojciec miał mnie przenieść. Tylko... pytanie gdzie, do jasnej?!
W końcu ustały. Płomienie opadły, a ja otworzyłam oczy. Wokół mnie rozciągała się trawa i las, a za mną, tuż koło prawej tylnej łapy... rzeka. Dobrze, że się nie cofnęłam, bo na pewno bym w nią wlazła. Słońce świeciło okropnie, ale lekki wiaterek pomagał i błądził w mojej sierści na prawo i lewo. Odwróciłam się i napiłam się wody.
~ I co teraz, tatusiu?! Jestem sobie w lesie, wiatr moje słowa niesie... do ciebie głupi ćwoku!
Taaaaaaaaaaaaaak, poezja nigdy nie była moją mocną stroną. Matka zawsze mnie za to karciła, bo nie potrafiłam wymyślać "pięknych" słów. No cóż, ale mam inny talent. Na przykład, do wpadania w miejsca, gdzie mnie nie potrzeba oraz do wkurzania innych.
~~ Ech, jestem taka... niezastąpiona.
~ No dobra, dobra. Bo w samozachwyt wpadniesz
~~ Zamknij się, wolno mi
~ Arrrrrrr, zła odpowiedź. Wolno ci było, jak byłaś księżniczką.
- Możecie się obie zamknąć?! - warknęłam nie wiadomo do kogo i przeskoczyłam wodę. Postanowiłam iść tam, gdzie mnie łapy poniosą.


*** Jakiś czas później ***

Zeskakując z drzewa, byłam uśmiechnięta. Ujrzałam tam kilka drzew splecionych ze sobą tak, że tworzyły swego rodzaju miasto. Wiedziałam, bo u nas było podobnie, ale bardziej... No wiecie, nie chcę nikogo obrażać, tam nie było ładniej. Tam było po prostu więcej... wszystkiego. Tutaj było idealnie. Wiedziałam też, że muszą być też i n n i w tym lesie dl kogo to by niby miało być?! No właśnie. Dotarłam więc szybo na miejsce i uwaliłam się przy wejściu do największej, która wyglądała na zamieszkałą. Nie popatrzyłam nawet na inne. Miałam dość dzisiejszego dnia, podczas którego słuchałam kłótnie Tej Pierwszej z Tą Drugą, czyli jak je inaczej nazywałam moim ojczystym językiem, Śista czyli Elegancka i Whiny czyli Marudna. Tak więc po prostu położyłam się na bardzo miękkim podłożu i usnęłam, a śniły mi się płomienie.

Ktoś mnie tu znajdzie czy mogę spać dalej?

1 komentarz: