Basior
uśmiechnął się pod nosem, jednak nie podnosił wzroku z ziemi. Stwierdził, że to
bardzo ładna ziemia i warto na nią popatrzeć, niż gapić się w ślepia wadery, co
przyprawiało go o rozdarte serce.
- To raczej
ja powinnienem cię przeprosić. – powiedział podnosząc wzrok, jednak zdecydował
się nie ryzykować i prędko spojrzał gdzie indziej.
„Nie
zachowuj się przynajmniej jak idiota!” warknął do siebie w myślach „Znów se
pomyśli, że ma coś między zębami.” Samiec uśmiechnął się na wspominkę o
niedorzecznym pytaniu samicy. Lew podniósł spokojnie wzrok, odchrząknął cicho i
zaczął wodzić wzrokiem po jej twarzy „Skup na czymś oczy!” Jej oczy – napewno nie
– rogi.... Nie wypada. Uszy.... Nie. Zęby... Nie, bo jeszcze faktycznie
dopatrzy się jakis resztek ze śniadania... Nos! Tak, nos - najwyżej nabawi się
przez niego kompleksów, ale trudno.
- Na co się
tak patrzysz? – mruknęła, po czym spojrzała w swoje odbicie w parującym jeszcze
źródełku, żeby sprawdzić co jest w niej takiego dziwnego.
Była
hybryda, ale co z tego? Wyglądała bardziej naturalnie niz ten przerośnięty zjeleniały
lew z kościstym ogonem.
- Nie,
nic... Wybacz. – potrząsnął głową.
Lata
samotności napewno nie wyszły mu na dobre, miała go pewnie teraz za kompletnego
łosia...
- Dziwny jesteś.
– stwierdziła kręcąc głową – Ale to nic. – uśmiechnęła się – W końcu do
nienormalnych świat należy.
Kotonaru
uśmiechnął się lekko na jej słowa, przynajmniej swoim debilizmem – według niej –
wtapiał się w tłum.
- Wybacz mi,
niezręcznie to wszystko wyszło... – zaczął niby to obojętnym tonem, ale było
słycha nutkę przeprosin w jego głosie – Zacznijmy może od nowa... Powiedzmy, że
zajścia na drzewie nie było... A z ta wazą to jeszcze się coś wykombinuje. – uśmiechnął
się głupkowato odsłaniając lśniące kły, ale tylko na chwilę.
Podczas swej
rozmowy wodził wzrokiem wszędzie, tylko na krótkie chwile skupiając wzrok na
twarzy dziewczyny, skutecznie omijając oczy. Próbwał to wszystko jednak robić
naturalnie – dostosowywał mimkę twarzy oraz mowę ciała.
- Nic się
nie stało, początki bywają trudne. – odpowidziała mu przyjacielsko.
- No tak...
Jestem Kotonaru. – rzucił, przypominając sobie jej poprzednie pytania – A co tu
robię... W zasadzie to sam nie wiem... – jego głos momentalnie spochmurniał, a
ziemia znów stała się intrygującym punktem obserwacji.
Po chwili
jednak spojrzał na hybrydę i wyciągnął łapę do przodu w geście powitania.
Między palcami miał pełno drzazg i odłamków drewna, a do nieschowanych jeszcze
pazurów poprzyczepiane były kawałki kory. Samiec strzepnął z łapy szczątki drzew,
które rozniósł na strzepy w ślepej furii jeszcze momenty temu, udając jakby ich
tam nie było.
Miał szczerą
nadzieję, ze wadera nie będzie miała mu tego wszystkiego za złe. W końcu od
momentu kiedy się tu zjawił nie zachowywał się najlepiej. Wpierw potłuk wazę,
potem zdemolował kawał lasu, a w międzyczasie zachowywał się jak osioł...
Tak... Miejmy nadzieję, że jest wyrozumiała...
Inna?
Początki bywają różne, ale ten z Naru chyba na długo zapamiętamy xP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz