Nie wiem skąd pochodzili moi rodzice. Nigdy o tym nie mówili, bo nigdy nie pytałam. Oboje byli hybrydami. Znalazła się jednak wataha, która chciała mieć ich w swych szeregach. Dość często byli napastowani przez sąsiadów. Para Alf doszła do wniosku, że przydadzą się wojownicy mający naturalną przewagę nad wrogiem.
Początkowo ,,normalne" wilki stroniły od nich. Ale po jednym z ataków, gdy sami odparli atak sporej grupy wojowników z sąsiedniej watahy, zyskali sobie nie mały szacunek. Nadal nie byli traktowani jak reszta członków, ale przynajmniej tolerowano ich. Pewnego wyjątkowo upalnego lata wybuchł pożar. Zginęły w nim obie Delty. Przeżyła jednak dwójka ich szczeniąt, niestety zbyt młodych na to stanowisko. Gdyby zginęły i one, na świecie byłoby dziś pewnie więcej hybryd.Na raz zrobił się zgiełk. Nie Delty nie miały tu innej rodziny, więc trzeba było wybrać jakąś omegę, która zastąpi ich do chwili gdy młode Deltki będą gotowe by zając należne im miejsce. Alfa głupi nie był. Doskonale wiedział, że jeśli da władze któremuś z tych narwańców garnących się do niej to nic z tego nie będzie. Nie łatwo będzie ich potem znów przywrócić na dawną pozycję. A garnęli się właściwie wszyscy. W końcu Alfa w swej mądrości wybrał moich rodziców. Ich nie będzie mu wstyd potem strącić, w końcu to tylko hybrydy- bezmyślne maszyny do zabijania. Omegi jak jeden mąż zareagowały oburzeniem. Mimo to po dosadnej przemowie swego pana i władcy umilkli.
Nowa para Delt sprawowała się nienagannie. Może brakło im wykształcenia i znajomości etykiety, ale nie uciekali od obowiązków, a sumiennie je wypełniali. Wilki zaakceptowały ich i przyznały Alfie rację. Spokój nie trwał długo. Na wieść o narodzinach trójki młodych hybryd ci mniej opanowali zaczęli podburzać resztę przeciwko przywódcy i Deltom. Bunt został dość szybko stłamszony i więc razem z rodzeństwem mogliśmy się czuć w miarę bezpiecznie. Wysłano nas na nauki znacznie wcześniej niż zwykłe szczeniaki. Oczywiście mieliśmy zostać wojownikami. No bo w końcu tylko do tego się nadawaliśmy. Gdy miałam rok wszyscy moi nauczyciele ,, skapitulowali". Mieli mnie, siostry i brata dosyć. Alfa kazał im nas szkolić, ale nie było czego. Zakres ich umiejętności się skończył, nie byli w stanie nauczyć nas więcej. Uczyliśmy się więc co najmniej dwukrotnie szybciej od pozostałych szczeniąt. Nie chciano nas jednak posłać na front w obawie, że zginiemy albo, jak twierdziła większość, zmarnujemy. Nie traktowano nas jak osoby, a przedmioty, mimo, że wtedy nie byliśmy jeszcze ,, diablątkami". Choć tak nas nazywano.
Gdy miałam około półtora roku do watahy dołączyć chciała dwójka starych wilków i hybryda imieniem Shantel. Nie spodobało się to ,,pospólstwu", ale nie wyglądali na zaskoczonych gdy Alfa,wyraził zgodę. Wyglądało na to, że przywykli już do jego fanaberii. Wadera miała drobne braki. Nie przywykła do życia w społeczności, na dodatek tak negatywnie do niej nastawionej. Szybko zaprzyjaźniła się z moją siostrą. Nie minęło też wiele czasu nim przekonała się też do tego złośliwca, którego zmuszona jestem nazywać bratem. Nieco więcej czasu było potrzeba by w ogóle zbliżyła się do mnie. Jakby nie patrzeć to kiedy już z rodzeństwem robiliśmy coś złego to zawsze pod moim przywództwem. Inne młodsze wilki za nami nie przepadały więc bawiliśmy się ze sobą na swoje własne ,,diaboliczne" sposoby. Shantel nigdy nie uczestniczyła w naszych drobnych wypadach, podczas których uprzykrzaliśmy życie niechętnym nam wilkom. I dobrze, przez wyrzuceniem chroniła nas tylko pozycja. Jej to nie przysługiwało. Kilkakrotnie Alfa zastanawiał się czy, choćby ze względy na nas, nie oddać tej pozycji tamtym staruszkom. Ale z moich rodziców miał najwięcej korzyści tam gdzie byli więc sobie odpuścił. Shantel z drobną pomocą diablątek nadrobiła braki w edukacji, bo podobno wcześniej nie uczono jej walki. A taki był warunek jej tu pobytu. We trójkę wprowadziliśmy ją w negatywnie nastawiony do niej świat życia w społeczeństwie.
Malowała mi się świetlana przyszłość mimo iż niebawem syn pary Delt miał objąć należne sobie stanowisko. By nie marnować czasu Alfa posłał naszą trójkę na kursy z dowodzenia. Ukończyliśmy je na tyle szybko by przed słynną ,, rzezią niewiniątek" nauczyć się też co nieco o polityce. Shantel poszła w podobnym kierunku, ale o wiele większa wagę przyłożyła do tego drugiego.
Jak świat długi i szeroki wiatr poniósł wieść o tolerancji naszego Alfy. I jak świat długi i szeroki zbiegały się tu wszelkie ewenementy. Przyjęto nawet jedną skrzydlatą tygrysicę. Zapowiadało się dobrze...Do czasu gdy stary Alfa popełnił największy, a za razem ostatni błąd w swoim życiu. A mianowicie, gdy przyszedł czas oddania pozycji synowi poprzednich Delt, Alfa ogłosił iż odbiera mu tytuł, że od teraz to moi rodzice będą prawowitymi alfami. Watahowe hybrydy przyjęły to z entuzjazmem, w przeciwieństwie do pozostałych. Niedoszły Delta zapałał nienawiścią do tych, którzy ,,odebrali" mu władzę i Alfy. Otruł go i jego partnerkę. Mimo licznej konkurencji udało mu się zająć jego miejsce, Alfa nie miał szczeniąt. Basior kopał i kopał aż się dokopał. Okazało się, że wiąże go dalekie pokrewieństwo ze zmarłym.Bety, Gammy i my, Delty musieliśmy się na to zgodzić.
Rodzice mieli złe przeczucia, i słusznie. Niedługo potem dopuścił się czynu gorszego od otrucia. Dopuścił się zamachu na życie Delt. Kogo ogłosił winnym? Nas! Zrobił to nocą gdy byliśmy na przeszpiegach. Wracamy, a tu wściekły tłum. Zjednał sobie, tyran, wielu zwolenników. Ogłosił oficjalnie, że za dwa dni odbędzie się sąd nad nami. Nie nastąpiło to jednak. Nie wiem dlaczego to zrobił. Nie mieliśmy świadków, którzy mogliby nas obronić, więc jedynym wytłumaczeniem jest jego własna, chora żądza zemsty.
Stało się to nocą. Nazajutrz miał się odbyć sąd nad nami. Większość normalnych wilków poszła za nim. W mrok, w noc...Rzeź niewiniątek...Wpadali do jaskiń zamieszkałych przez hybrydy. Niewielu zginęło szybko... Do naszej jaskini wpadło dziewięciu. Po trzech na każde z nas. Nie przewidzieli jednego. A mianowicie, że nie zamierzamy się dzielić. Od zawsze miałam ich przy sobie, byli moją ostatnią ostoją. Dzięki nim mogłam w miarę normalnie funkcjonować w tej społeczności. Walczyć więc też mogliśmy razem. No bo w końcu... rozumieliśmy się bez słów.
O świcie ziemia przesiąknięta była krwią. Muchy latały dookoła. Ptaki zataczały kręci nad jaskiniami. Czerwone, wchodzące słońce tylko podsycało nienawiść i rozpacz. Te z wilków, które nie brały udziału w rzezi znajdowały ciała swych braci, sióstr, matek, ojców, synów i córek. Wśród tych lamentów, równym krokiem podążały trzy diablątka. W których dotąd radosnych serca wbiły się ciernie. Stracili wiarę w uczciwość i bezinteresowność. W ciągu jednej nocy zapomnieli czym jest sprawiedliwość. Zmienili się. Trzy diablątka odeszły ze swego dawnego azylu. Miały tylko jeden cel- znaleźć i zabić bydle, które za to wszystko odpowiadało.
W wieku dwóch lat zostałam mordercą. Z pomocą rodzeństwa zabiłam dziewięć wilków, a miesiąc po ,,rzezi niewiniątek" też tego kto ich je przysłał.
Nasz cel został zrealizowany. Cel unieszkodliwiony. I co teraz? Trzy diablątka się rozstały. Poszły w swoją stronę, za swoimi marzeniami. Ja marzeń nie miałam marzeń ,które mogłabym spełniać. Ruszyłam więc w przypadkowym kierunku, innym niż mój dawny dom. Po drodze spotkałam Shantel. Towarzyszyła mi aż do czasu gdy dotarłam tutaj. Do Krainy Hybryd.
Początkowo ,,normalne" wilki stroniły od nich. Ale po jednym z ataków, gdy sami odparli atak sporej grupy wojowników z sąsiedniej watahy, zyskali sobie nie mały szacunek. Nadal nie byli traktowani jak reszta członków, ale przynajmniej tolerowano ich. Pewnego wyjątkowo upalnego lata wybuchł pożar. Zginęły w nim obie Delty. Przeżyła jednak dwójka ich szczeniąt, niestety zbyt młodych na to stanowisko. Gdyby zginęły i one, na świecie byłoby dziś pewnie więcej hybryd.Na raz zrobił się zgiełk. Nie Delty nie miały tu innej rodziny, więc trzeba było wybrać jakąś omegę, która zastąpi ich do chwili gdy młode Deltki będą gotowe by zając należne im miejsce. Alfa głupi nie był. Doskonale wiedział, że jeśli da władze któremuś z tych narwańców garnących się do niej to nic z tego nie będzie. Nie łatwo będzie ich potem znów przywrócić na dawną pozycję. A garnęli się właściwie wszyscy. W końcu Alfa w swej mądrości wybrał moich rodziców. Ich nie będzie mu wstyd potem strącić, w końcu to tylko hybrydy- bezmyślne maszyny do zabijania. Omegi jak jeden mąż zareagowały oburzeniem. Mimo to po dosadnej przemowie swego pana i władcy umilkli.
Nowa para Delt sprawowała się nienagannie. Może brakło im wykształcenia i znajomości etykiety, ale nie uciekali od obowiązków, a sumiennie je wypełniali. Wilki zaakceptowały ich i przyznały Alfie rację. Spokój nie trwał długo. Na wieść o narodzinach trójki młodych hybryd ci mniej opanowali zaczęli podburzać resztę przeciwko przywódcy i Deltom. Bunt został dość szybko stłamszony i więc razem z rodzeństwem mogliśmy się czuć w miarę bezpiecznie. Wysłano nas na nauki znacznie wcześniej niż zwykłe szczeniaki. Oczywiście mieliśmy zostać wojownikami. No bo w końcu tylko do tego się nadawaliśmy. Gdy miałam rok wszyscy moi nauczyciele ,, skapitulowali". Mieli mnie, siostry i brata dosyć. Alfa kazał im nas szkolić, ale nie było czego. Zakres ich umiejętności się skończył, nie byli w stanie nauczyć nas więcej. Uczyliśmy się więc co najmniej dwukrotnie szybciej od pozostałych szczeniąt. Nie chciano nas jednak posłać na front w obawie, że zginiemy albo, jak twierdziła większość, zmarnujemy. Nie traktowano nas jak osoby, a przedmioty, mimo, że wtedy nie byliśmy jeszcze ,, diablątkami". Choć tak nas nazywano.
Gdy miałam około półtora roku do watahy dołączyć chciała dwójka starych wilków i hybryda imieniem Shantel. Nie spodobało się to ,,pospólstwu", ale nie wyglądali na zaskoczonych gdy Alfa,wyraził zgodę. Wyglądało na to, że przywykli już do jego fanaberii. Wadera miała drobne braki. Nie przywykła do życia w społeczności, na dodatek tak negatywnie do niej nastawionej. Szybko zaprzyjaźniła się z moją siostrą. Nie minęło też wiele czasu nim przekonała się też do tego złośliwca, którego zmuszona jestem nazywać bratem. Nieco więcej czasu było potrzeba by w ogóle zbliżyła się do mnie. Jakby nie patrzeć to kiedy już z rodzeństwem robiliśmy coś złego to zawsze pod moim przywództwem. Inne młodsze wilki za nami nie przepadały więc bawiliśmy się ze sobą na swoje własne ,,diaboliczne" sposoby. Shantel nigdy nie uczestniczyła w naszych drobnych wypadach, podczas których uprzykrzaliśmy życie niechętnym nam wilkom. I dobrze, przez wyrzuceniem chroniła nas tylko pozycja. Jej to nie przysługiwało. Kilkakrotnie Alfa zastanawiał się czy, choćby ze względy na nas, nie oddać tej pozycji tamtym staruszkom. Ale z moich rodziców miał najwięcej korzyści tam gdzie byli więc sobie odpuścił. Shantel z drobną pomocą diablątek nadrobiła braki w edukacji, bo podobno wcześniej nie uczono jej walki. A taki był warunek jej tu pobytu. We trójkę wprowadziliśmy ją w negatywnie nastawiony do niej świat życia w społeczeństwie.
Malowała mi się świetlana przyszłość mimo iż niebawem syn pary Delt miał objąć należne sobie stanowisko. By nie marnować czasu Alfa posłał naszą trójkę na kursy z dowodzenia. Ukończyliśmy je na tyle szybko by przed słynną ,, rzezią niewiniątek" nauczyć się też co nieco o polityce. Shantel poszła w podobnym kierunku, ale o wiele większa wagę przyłożyła do tego drugiego.
Jak świat długi i szeroki wiatr poniósł wieść o tolerancji naszego Alfy. I jak świat długi i szeroki zbiegały się tu wszelkie ewenementy. Przyjęto nawet jedną skrzydlatą tygrysicę. Zapowiadało się dobrze...Do czasu gdy stary Alfa popełnił największy, a za razem ostatni błąd w swoim życiu. A mianowicie, gdy przyszedł czas oddania pozycji synowi poprzednich Delt, Alfa ogłosił iż odbiera mu tytuł, że od teraz to moi rodzice będą prawowitymi alfami. Watahowe hybrydy przyjęły to z entuzjazmem, w przeciwieństwie do pozostałych. Niedoszły Delta zapałał nienawiścią do tych, którzy ,,odebrali" mu władzę i Alfy. Otruł go i jego partnerkę. Mimo licznej konkurencji udało mu się zająć jego miejsce, Alfa nie miał szczeniąt. Basior kopał i kopał aż się dokopał. Okazało się, że wiąże go dalekie pokrewieństwo ze zmarłym.Bety, Gammy i my, Delty musieliśmy się na to zgodzić.
Rodzice mieli złe przeczucia, i słusznie. Niedługo potem dopuścił się czynu gorszego od otrucia. Dopuścił się zamachu na życie Delt. Kogo ogłosił winnym? Nas! Zrobił to nocą gdy byliśmy na przeszpiegach. Wracamy, a tu wściekły tłum. Zjednał sobie, tyran, wielu zwolenników. Ogłosił oficjalnie, że za dwa dni odbędzie się sąd nad nami. Nie nastąpiło to jednak. Nie wiem dlaczego to zrobił. Nie mieliśmy świadków, którzy mogliby nas obronić, więc jedynym wytłumaczeniem jest jego własna, chora żądza zemsty.
Stało się to nocą. Nazajutrz miał się odbyć sąd nad nami. Większość normalnych wilków poszła za nim. W mrok, w noc...Rzeź niewiniątek...Wpadali do jaskiń zamieszkałych przez hybrydy. Niewielu zginęło szybko... Do naszej jaskini wpadło dziewięciu. Po trzech na każde z nas. Nie przewidzieli jednego. A mianowicie, że nie zamierzamy się dzielić. Od zawsze miałam ich przy sobie, byli moją ostatnią ostoją. Dzięki nim mogłam w miarę normalnie funkcjonować w tej społeczności. Walczyć więc też mogliśmy razem. No bo w końcu... rozumieliśmy się bez słów.
O świcie ziemia przesiąknięta była krwią. Muchy latały dookoła. Ptaki zataczały kręci nad jaskiniami. Czerwone, wchodzące słońce tylko podsycało nienawiść i rozpacz. Te z wilków, które nie brały udziału w rzezi znajdowały ciała swych braci, sióstr, matek, ojców, synów i córek. Wśród tych lamentów, równym krokiem podążały trzy diablątka. W których dotąd radosnych serca wbiły się ciernie. Stracili wiarę w uczciwość i bezinteresowność. W ciągu jednej nocy zapomnieli czym jest sprawiedliwość. Zmienili się. Trzy diablątka odeszły ze swego dawnego azylu. Miały tylko jeden cel- znaleźć i zabić bydle, które za to wszystko odpowiadało.
W wieku dwóch lat zostałam mordercą. Z pomocą rodzeństwa zabiłam dziewięć wilków, a miesiąc po ,,rzezi niewiniątek" też tego kto ich je przysłał.
Nasz cel został zrealizowany. Cel unieszkodliwiony. I co teraz? Trzy diablątka się rozstały. Poszły w swoją stronę, za swoimi marzeniami. Ja marzeń nie miałam marzeń ,które mogłabym spełniać. Ruszyłam więc w przypadkowym kierunku, innym niż mój dawny dom. Po drodze spotkałam Shantel. Towarzyszyła mi aż do czasu gdy dotarłam tutaj. Do Krainy Hybryd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz