Przechodziłem przez las dokładnie obserwując wszystko dookoła. Znalazłem te tereny jakiś już czas temu, ale nie spotkałem nikogo. W prawdzie można powiedzieć, że cieszyło mnie to. Nie miałem ani odrobiny chęci wpadnięcia na kogoś i prowadzenia bezsensownej dyskusji. Zazwyczaj po pewnym odstępie czasowym opuszczałem teren na którym przebywałem, aby ruszyć w dalszą drogę. Teraz jednak było inaczej. Nie umiałem powiedzieć dlaczego, ale coś zmuszało mnie do zostania tu. Nie była to zwykła chęć czy nadzieja na cokolwiek. To dziwne uczucie, którego jeszcze nigdy nie czułem. Dlatego też postanowiłem najzwyczajniej je zignorować. Przyglądałem się z uwagą liściom, ziemi, a także konarom drzew. Całe to miejsce zdawało się być wypełnione spokojem i ciszą...Właśnie to najbardziej niepokoiło mnie. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale teraz to zauważyłem. Zupełnie jak cisza przed burzą...Niewiele myliłem się. Usłyszałem za sobą cichy szelest. Nim zdołałem się odwrócić, by móc przeanalizować jakie stworzenie jest źródłem dźwięku zostałem powalony na ziemię. Syknąłem cicho słysząc dźwięk pęknięcia własnych kości. Prawda, przywykłem do ich kruchości, jednak nie zmieniało to faktu, iż ból dalej pozostawał. Przyjrzałem się istocie, która najpewniej właśnie próbowała mnie udusić. Trudno było mi określić jej pochodzenie. Mogłem stwierdzić tylko jedno...Także była hybrydą. W dodatku zdawała mi się dziwnie znajoma, a jednak byłem przekonany, że jest mi zupełnie obca. Czując brak powietrza w płucach nienaturalnie wygiąłem jedną z moich łap. Kość, która dopiero co zdążyła mi się zregenerować wyostrzyła się oraz przebiła moją skórę. Po raz kolejny syknąłem z bólu, jednak szybkim, zdecydowanym ruchem wymierzyłem cios w hybrydę, przez co zmuszona była odsunąć się. Podniosłem się z ziemi i wbiłem w nią spojrzenie wyrażające mój gniew. Moja kość powoli wsunęła się z powrotem do wnętrza mojego ciała pozwalając przed chwilą utworzonej dziurze w skórze zrosnąć się. Samica, która jeszcze przed chwilą mnie zaatakowała również wbijała we mnie wzrok pełen wściekłości okazując przy okazji, że nie zadziwiła jej moja umiejętność. Oczywiście, że nie. Była hybrydą, na pewno też potrafiła robić coś do czego normalne stworzenia nie mają możliwości.
- Czego chcesz? - mruknąłem cicho nie mając zamiaru ukrywać mojego zdenerwowania, nie widziałem powodu dla którego miałbym to robić. Nie wiedząc dlaczego wyskoczyła na mnie w najmniej spodziewanym momencie, przy okazji łamiąc mi kości. Każdy mógłby zdenerwować się o coś takiego.
- Zdychaj! - wrzasnęła ponownie skacząc ku mnie. Agresja i brak odpowiedzi z jej strony jest dla mnie zupełnie niezrozumiany. Gdy hybryda niemal zetknęła się ze mną odskoczyłem sprawnie w bok. Może i brakowało mi siły, jednak uzupełniałem ten brak nadmiernym sprytem.
- Rozumiem, że nie masz zamiaru odpowiadać? - zapytałem przewracając oczami. Cała ta sytuacja nie dość, że irytująca to i nużąca. Chciałem mieć jedynie trochę spokoju, nie sądziłem, że to tak wiele. Póki nikt się nie pojawiał było idealnie, ale najwidoczniej żyjemy w świecie który nie może długo dobrym pozostać.
- Z chęcią odpowiem ci, iż wyślę cię do czeluści piekieł - odparła. Słysząc to uniosłem jedną brew ku górze. Zastanowiłem się czy aby na pewno wszystko z tą hybrydą jest w porządku. Nie spodziewałem się kiedykolwiek usłyszeć podobnego zdania, nawet jeśli miałoby być wypowiadane do kogoś takiego jak ja. Zaatakowała mnie ponownie, a ja odskoczyłem tak jak poprzednim razem. Schemat tej walki powtarzał się co chwilę. Gdy w końcu chwilowo zaprzestała ataku ponownie postanowiłem zadać pytanie, nawet jeśli miałoby być w tej sytuacji bezsensowne.
- Powtórzę: Czego tak właściwie ode mnie chcesz? - spytałem znudzony takim bezcelowym działaniem jak walka. Jeśli już miałem z kimś walczyć nie miałem zamiaru uciekać, nie pragnę jednak prowokować takich sytuacji. Jedyne czego chce to osamotnienie i życie gdzieś z dala od reszty. Czy to takie trudne do pojęcia?
- Och, czyli naprawdę już nie pamiętasz, że twój "ojczulek" zniszczył mi życie? - rzekła sarkastycznie. Moja brew mimowolnie ponownie powędrowała ku górze. Chciałem zapomnieć o tym co się wydarzyło, ale będzie to za mną gonić do końca życia. Westchnąłem cicho i lekko wzruszyłem ramionami, co nie zmienia faktu, iż nie dało się tego ruchu nie zauważyć.
- Nie odpowiadam i nigdy nie odpowiadałem za to co zrobił - powiedziałem wymijająco, jak gdyby jakiekolwiek zdanie przypominające mi o nim nie wywoływało żadnej reakcji. W rzeczywistości od razu przepełniła mnie złość. Ta sytuacja była naprawdę irytująca. Nie dość, że ktoś postanowił zakłócić mój spokój to jeszcze zaczyna gadać coś o tym sukin...Nie ważne. Najzwyczajniej miałem zamiar zakończyć ten temat. Odwróciłem się od samicy dając jej tym samym znak, iż nie mam zamiaru kontynuować tej rozmowy.
- Nie lubię, kiedy ktoś kłamie mi w żywe oczy. Mam zamiar sprawić, abyś skończył tam, gdzie on - stwierdziła poważnie. Po raz kolejny nie potrafiłem zrozumieć jej sposobu rozumowania. Nie wiem co zrobił jej mój rzekomy ojciec, ale nie miałem nic z tym wspólnego. Pokiwałem z niesmakiem głową.
- Kłamstwo? Niby po co i o czym miałbym kłamać? - zapytałem z powątpieniem ponownie zwracając się w stronę istoty. Nie uważam żeby oszukiwanie było czymś niezwykle złym, jednak miałem w zwyczaju wykonywanie tej czynności tylko gdy sytuacja tego wymagała. Teraz potrzeba ta była bardzo oddalona, dlatego też nie potrafiłem zrozumieć o czym mówiła do mnie wadera.
- A i owszem, kłamstwo. Widzę, że nadal mnie nie pamiętasz, zaś ja pamiętam cię doskonale, Harkirze - odparła dalej nie zmieniając tonu swojego głosu. No proszę, więc nawet znała moje imię. Czy oduczcie znania tej osoby nie było błędnym? Próbowałem przypomnieć się kogo ze starej watahy mogła mi przypominać. Nie powinno być tam żadnych hybry...Zaraz. Może rzeczywiście, była taka osoba. Nim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć po raz kolejny skoczyła ku mnie.
Slave? Długo masz jeszcze zamiar to ciagnąć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz