To było chore. Najpierw ten rybo-kopo-wilk mnie depcze,
potem mówi, że mam ładny ogon i gapi się na cętki, a potem nagle musimy uciekać
bo gonią nas jakieś ptaki... które chwilę potem wpadają martwe do wody.
Świetnie.
Dlatego też zmierzam ku powierzchni, nie jestem fanką
siedzenia w jeziorku z martwymi ptakami. Mój towarzysz również wychodzi,
wołając za mną:
- Czekaj! Zaczekaj, no!
- Tak? - pytam. Staję w końcu na trawie i otrzepuję się z
nadmiaru wody. Cały czas się uśmiecham, typowo dla mnie. Nie wiem, czego ten
rybo-kop chce ode mnie.
- Bo ja... chciałem tylko zapytać... czym jesteś nakręcana?
- Że co? - pytam ze śmiechem. - Jeśli mówisz o...
nietypowych oczach, nosie i cętkach to powiem tylko, że tak już jest. Nakręcam
sama siebie. A ty co? - Wskazuję rybi ogon i siadam, nakrywając się ogonem dla
ochrony przed słońcem. Grzywka opada mi na oczy więc zdmuchuję ją. Ale ona,
upierdliwa, wciąż wraca. Powtarzam czynność kilka razy. W tym czasie rybo-kop
przypatruje mi się i krzywi ze śmiechu.
- Czego się głupio śmiejesz? Poza tym zadałam ci pytanie.
Mógłbyś opowiedzieć. Przynajmniej nie byłoby tej ciszy.
- Ech, nie bardzo. Myślę, ze to co ty wyrabiasz jest
zdecydowanie bardziej ciekawsze.
Wzdycham ciężko. Prycham śmiechem, a potem drapię się za
uchem przednią łapą. Nie, nie zrobię tego jak typowy pchlarz. Nie lubię, poza
tym... No bez przesady.
- Wiesz co? Myślę, że ma pewien pomysł. Otóż, znalazłam
ciekawe miejsce i osoby. Co ty na to, żeby sprawdzić jak sie mają i zapytać,
czy mają wolne miejsca?
- Hym, może to nie jest głupi pomysł. Ale pod warunkiem, że
powiesz mi jak sie ciebie wyłącza. Wiesz, to bardzo zaskakujące... I
przerażające, jak mam być szczery. Twoje oczy świecą na turkusowo!!
- A ty masz rybi ogon, rybo-kopie - odparowuję. - W ogóle,
jak masz na imię? Chyba, że lubisz przezwisko rybo-kop.
- Tiburon, a jak inaczej? - irytujeł się.
- Ha, no tak. Dobra, dobra. Już się uspokajam, Tiburonie.
Jestem Visphota. Ale możesz mówić Vista, Vis... Jak ci się rzewnie podoba. To
jak? Idziemy?
Wilk kiwa głową, a potem zupełnie bez ostrzeżenia trąca mnie
w nos. Kicham, nie wiem czemu. On się śmieje, ja się śmieje. A potem Tibu
zarzuca mnie gradem pytań o świecące plamki. Odpowiadam, czasem na serio,
czasem zmyślam. Dobrze się nam rozmawia. Może dlatego, ze nie poruszamy
typowych nudnych tematów, oboje jesteśmy bezpośredni. I dobrze.
<Tibu? Dojdziemy tam? default smiley :d I wybacz że tak
długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz