Kurczę. Czyli teraz mamy Głosmoka, taaaaak? No dobrze... Ciekawe stworzenie, swoją drogą. Nigdy takiego nie widziałam. To znaczy, słyszałam o różnych smokach, miałam nawet (nie)przyjemność jednego spotkać, ale podziwiałam te stworzenia. Poza tym, jako tako przyczyniły się do powstania feniksów, więc... Coś mnie do smoków ciągnęło. Uwielbiałam słuchać o nich opowieści i marzyłam, żeby jakiegoś spotkać... Aż w końcu to się stało i nie było takie fajne, jak mi się zdawało ale może po prostu miałam pecha. Sama nie wiem.
W każdym razie ten tutaj był maleńką odmianą. Znaczy, nie mówię że ja jestem ogromna bo bliżej mi do niego niż do normalnego wilka, ale nieważne. Po prostu... Nigdy takiego nie widziałam i nie słyszałam o nich.
- A więc? Zostaliśmy sami, tak? - pytam, patrząc w niebo. Potem schylam głowę na normalny poziom i widzę, jak moi kompani patrzą po sobie niepewnie. - No co? - obruszam się. - Powiedziałam coś nie tak? Och, przecież nie knuję żadnych okropności... Póki co - dodaję półgłosem, a złośliwy uśmiech wypływa mi na pysk. Kompani patrzą na mnie przez chwilę, a potem Tibu proponuje obejście terenów, jako takie. W sumie racja, ja ich jeszcze nie widziałam, wygląda na to, że on też a Chappie na pewno się ucieszy z wycieczki. Jest dosyć... hm, nawet nie wiem jak to określić. Po prostu... żywy i optymistyczny, taki... No, wydaje mi się, że tylko jakieś biedne wilczysko skrzywdzone przez los, chlip chlip, nastawione do świata na "błe" itp nie mogłoby polubić tego śmieszka.
Dlatego też ruszamy w drogę. Nie jestem szczególnie optymistycznie nastawiona. Jakoś porobiłabym coś... Ojjjjjj, no właśnie. Przecież ja nie wiem, gdzie tu jest jakiś wodospad! No tak, to pójdę z nimi ale jak znajdziemy wodospad to ja tam zostaję do końca dnia. Tak dawno nie skakałam... Zatapiam się w marzeniach podczas gdy Głosmok z Rybokopem gadają... O czymś, nie słyszę za bardzo. Patrzę na nich i wierzę, że może faktycznie ojczulek miał rację. Może na prawdę znalazłam swoje miejsce? Mam nadzieję, dobrze mi tu. Nikt się nie czepia, nie bije...
~~ Nie, przestań! Nie myśl o tym, głupia!
~ A ty się zamknij. Wiesz dobrze, że to nie takie łatwe nie myśleć o TYM. Nie rozczulam się nad sobą, więc się ciesz. A teraz siedź cicho, mam zamiar znaleźć ten wodospad w spokoju!
Taaaaaaaak, mam w głowię taką jedną upierdliwą co sie odzywa w najmniej odpowiednich momentach, ale da sie z nią wytrzymać. Przez wiele dni ją "wyrabiałam". Nieświadomie co prawda, ale cóż. Stała się no i tyle. Ale co innego można robić siedząc w zamknięciu z mini porcyjką żarcia na dzień, odrobiną wody, za towarzystwo mając matkę, która ma cię w żołądku, i czekając na kolejne razy od starego?! Nie, ja się nie użalam. Przecież tam nie ryczałam! Kreatywnie i nieświadomie stwarzałam swoje drugie "ja", żeby mieć z kim pogad...
- Vista? - Głos Tibu wyrywa mnie z głupich rozmyślań na temat mojej przeszłości. Potrząsam głową, żeby się ogarnąć.
- Uhm? - pytam.
- W porządku? Jakoś... milczysz.
- No bo... ORZESZ W MORDĘ JEŻA NIETOPERZA!!!! ZAPIMPALISTY WODOSPAD!!! - wydzieram się na widok faktycznie zachwycające, przynajmniej mnie, wodospadu. Nawet nie zauważyłam jaki kawał drogi przeszliśmy. Łapałam poszczególne obrazy ale niezbyt uważnie. Szliśmy szybko, prawda. A teraz... Znaleźliśmy go. Raaaaaaaany!
- To wiecie co, jak chcecie to idźcie, ja tu posiedzę, myślę że do jutra, ale może wieczność, sama nie wiem, muszę pomyśleć, możecie mi coś do żarcia przynieść, ale w sumie to nie trzeba, wyżywię się tym co mam, to na razie! - prawie że wypiskuję to na jednym wdechu i biegnę jak najszybciej mogę w stronę wodospadu. Zaczynam się wspinać i już rozmyślam w jaki sposób skoczyć najpierw. Przypatruję się wodospadowi, myślę który kąt będzie najlepszy, jak zakończyć skok, w które miejsce uderzyć najpierw, jaki skok wykonać wolniej, który mocniej...
W każdym razie ten tutaj był maleńką odmianą. Znaczy, nie mówię że ja jestem ogromna bo bliżej mi do niego niż do normalnego wilka, ale nieważne. Po prostu... Nigdy takiego nie widziałam i nie słyszałam o nich.
- A więc? Zostaliśmy sami, tak? - pytam, patrząc w niebo. Potem schylam głowę na normalny poziom i widzę, jak moi kompani patrzą po sobie niepewnie. - No co? - obruszam się. - Powiedziałam coś nie tak? Och, przecież nie knuję żadnych okropności... Póki co - dodaję półgłosem, a złośliwy uśmiech wypływa mi na pysk. Kompani patrzą na mnie przez chwilę, a potem Tibu proponuje obejście terenów, jako takie. W sumie racja, ja ich jeszcze nie widziałam, wygląda na to, że on też a Chappie na pewno się ucieszy z wycieczki. Jest dosyć... hm, nawet nie wiem jak to określić. Po prostu... żywy i optymistyczny, taki... No, wydaje mi się, że tylko jakieś biedne wilczysko skrzywdzone przez los, chlip chlip, nastawione do świata na "błe" itp nie mogłoby polubić tego śmieszka.
Dlatego też ruszamy w drogę. Nie jestem szczególnie optymistycznie nastawiona. Jakoś porobiłabym coś... Ojjjjjj, no właśnie. Przecież ja nie wiem, gdzie tu jest jakiś wodospad! No tak, to pójdę z nimi ale jak znajdziemy wodospad to ja tam zostaję do końca dnia. Tak dawno nie skakałam... Zatapiam się w marzeniach podczas gdy Głosmok z Rybokopem gadają... O czymś, nie słyszę za bardzo. Patrzę na nich i wierzę, że może faktycznie ojczulek miał rację. Może na prawdę znalazłam swoje miejsce? Mam nadzieję, dobrze mi tu. Nikt się nie czepia, nie bije...
~~ Nie, przestań! Nie myśl o tym, głupia!
~ A ty się zamknij. Wiesz dobrze, że to nie takie łatwe nie myśleć o TYM. Nie rozczulam się nad sobą, więc się ciesz. A teraz siedź cicho, mam zamiar znaleźć ten wodospad w spokoju!
Taaaaaaaak, mam w głowię taką jedną upierdliwą co sie odzywa w najmniej odpowiednich momentach, ale da sie z nią wytrzymać. Przez wiele dni ją "wyrabiałam". Nieświadomie co prawda, ale cóż. Stała się no i tyle. Ale co innego można robić siedząc w zamknięciu z mini porcyjką żarcia na dzień, odrobiną wody, za towarzystwo mając matkę, która ma cię w żołądku, i czekając na kolejne razy od starego?! Nie, ja się nie użalam. Przecież tam nie ryczałam! Kreatywnie i nieświadomie stwarzałam swoje drugie "ja", żeby mieć z kim pogad...
- Vista? - Głos Tibu wyrywa mnie z głupich rozmyślań na temat mojej przeszłości. Potrząsam głową, żeby się ogarnąć.
- Uhm? - pytam.
- W porządku? Jakoś... milczysz.
- No bo... ORZESZ W MORDĘ JEŻA NIETOPERZA!!!! ZAPIMPALISTY WODOSPAD!!! - wydzieram się na widok faktycznie zachwycające, przynajmniej mnie, wodospadu. Nawet nie zauważyłam jaki kawał drogi przeszliśmy. Łapałam poszczególne obrazy ale niezbyt uważnie. Szliśmy szybko, prawda. A teraz... Znaleźliśmy go. Raaaaaaaany!
- To wiecie co, jak chcecie to idźcie, ja tu posiedzę, myślę że do jutra, ale może wieczność, sama nie wiem, muszę pomyśleć, możecie mi coś do żarcia przynieść, ale w sumie to nie trzeba, wyżywię się tym co mam, to na razie! - prawie że wypiskuję to na jednym wdechu i biegnę jak najszybciej mogę w stronę wodospadu. Zaczynam się wspinać i już rozmyślam w jaki sposób skoczyć najpierw. Przypatruję się wodospadowi, myślę który kąt będzie najlepszy, jak zakończyć skok, w które miejsce uderzyć najpierw, jaki skok wykonać wolniej, który mocniej...
*** Około 3 godzin później ***
- Visphotaaaaaaaaaa! Będzie tego skakania, ledwie się na łapach trzymasz! - Tiburon wrzeszczy z dołu na mnie. Może ma racje, może nie. Ja chcę jeszcze skakać... Widzę, że marszczy "czoło", ale uśmiecham się tylko z wysiłkiem, trochę jednak zmęczona jestem. Macham mu, a potem wykonuję swój ulubiony skok, tak zwany " pioruński świderek". Otóż, biorę rozbieg, rzucam się i kilka razy zginam się w pół, kręcąc się przy tym cały czas w okół własnej osi. Wiele wilków rzygnęłoby po czymś takim ale ja tylko głupio się chichram i wpadam z lekkim pluskiem do wody.
Kiedy wyłażę na brzeg, Chappie skacze w okół Tiburona, że jest znudzony i żeby się gdzieś przenieść, ale wilk niezbyt zwraca na niego uwagę. Jest deczko zirytowany moją postawą. Kicham kładąc się na trawie obok nich i tarmoszę się na ziemi, żeby futro trochę wyschło. Potem zbieram ogon i jego też tarmoszę. Zmokły ogon = ciężki i nieznośny ogon.
- Czy już skończyłaś swoje wygłupy? - pyta Rybokop.
- Tia, a co? Pływałeś w tej wodzie? Jest świetna.
- Tak, pływałem. Ale myślę, że tobie już wystarczy. Ledwo mówisz i chodzisz, w dodatku wkurzasz tym swoim ogonem i świeceniem, wali z góry jak słońce, tyle że niebieskie. Tak się zjarałaś tym wodospadem, że mówię ci. My tu z Chappiem musieliśmy oczy zasłaniać żeby nie oślepnąć. Zawsze tak masz?
Jednak ja mu już nie odpowiadam, jestem na granicy świadomości. Przechylam tylko głowę, zawijam ogon na łapy, kładę na nich łeb, a przykrywam się resztą ogona i zasypiam, ku niezbytniemu zadowoleniu Tibu i rozbawieniu Głosmoka.
Kiedy wyłażę na brzeg, Chappie skacze w okół Tiburona, że jest znudzony i żeby się gdzieś przenieść, ale wilk niezbyt zwraca na niego uwagę. Jest deczko zirytowany moją postawą. Kicham kładąc się na trawie obok nich i tarmoszę się na ziemi, żeby futro trochę wyschło. Potem zbieram ogon i jego też tarmoszę. Zmokły ogon = ciężki i nieznośny ogon.
- Czy już skończyłaś swoje wygłupy? - pyta Rybokop.
- Tia, a co? Pływałeś w tej wodzie? Jest świetna.
- Tak, pływałem. Ale myślę, że tobie już wystarczy. Ledwo mówisz i chodzisz, w dodatku wkurzasz tym swoim ogonem i świeceniem, wali z góry jak słońce, tyle że niebieskie. Tak się zjarałaś tym wodospadem, że mówię ci. My tu z Chappiem musieliśmy oczy zasłaniać żeby nie oślepnąć. Zawsze tak masz?
Jednak ja mu już nie odpowiadam, jestem na granicy świadomości. Przechylam tylko głowę, zawijam ogon na łapy, kładę na nich łeb, a przykrywam się resztą ogona i zasypiam, ku niezbytniemu zadowoleniu Tibu i rozbawieniu Głosmoka.
Chłopaki? Mam nadzieję, że takie obrót spraw nie jest zbyt uciążliwy? XD Śpiąca Vista = mniej wkurzająca i mniej świecąca Vista
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz