Im dłużej rozmawiałem z waderą która przedstawiła się jako Vista tym bardziej czułem się zdezorientowany.Miałem wrażenie iż za chwilę mózg odmówi mi posłuszeństwa i wyleje się przez nos...no dobra może odrobinkę przesadzam
-Czekaj, czekaj-powiedziałem totalnie już zagubiony w historii Visty-jak to zjadłaś świecące motylki?
-No ..-odpowiedziała wykrętnie wadera uśmiechając się pod nosem
-I co dalej?
-Właśnie wtedy zaczęłam się świecić...
-Ale jeszcze przed chwilą mówiłaś o świecących grzybkach!-zaprotestowałem
-Bo grzybki też były.Świecące motyle, grzybki tańczące tygrysy i śpiewające ryby-odpowiedziała wadera przybierając kamienny wyraz twarzy
-Doprawdy?-spytałem w pewien sposób wyrażając zgodę na dalsze prowadzenie tej niepoważniej rozmowy
Właściwie trudno było nazwać to rozmową...prędzej można to określić jako grę w której celem było zrobienie towarzyszowi masła z mózgu.
-Tak-potwierdziła wadera zachowując niewzruszenie poważny wyraz pyska- a ten długi ogon to skutek klątwy...
-To zakrawa na żart!-zakrzyknąłem niby oburzony, nadymając się tak jak to mają w zwyczaju wysoko postawione osobistości
-Oj dobra przyznaję się-wadera przystanęła i podrapała się przednia łapą za uchem- bawiłam się w chowanego w lesie i nagle z drzewa zaczął się sypać tajemniczy pył ....a potem już miałam taki długi ogon...
-Coś mi się wydaję że robisz mi jajecznicę z mózgu-zamruczałem posyłając jej spojrzenie spod przymrożonych powiek.
Wadera wydęła policzki i przez chwilę wyglądała jakby naprawdę miała ochotę kogoś zabić ,widząc moje zaniepokojenie nadęła się jeszcze bardziej.Kiedy już myślałem ,że wybuchnie parsknęła głośnym śmiechem.Po chwili śmiałem się i ja.
-To z czego się śmiejemy?-spytałem chichoczącej Visty
W odpowiedzi wadera poklepała mnie po głowie uśmiechając się bardzo szeroko (wyglądała trochę przerażająco).
-No ale serio się pytam...-zajęczałem
Vista otworzyła pysk i po chwili go zamknęła.Na jej pysku pojawił się grymas całkowitego zaskoczenia.
-No co?-spytałem zaniepokojony-Aż taki jestem brzydki?
Wadera wciąż stała jak wryta z tym samym zaskoczonym wyrazem pyska wpatrzona w jakiś punkt za nad moją głową.Obejrzałem się żeby zobaczyć co jest tam takiego interesującego.
I w zasadzie to interesujące coś było jednocześnie ostatnim co zobaczyłem.
Było ciemno...ale raczej nie umarłem bo czułem ,że koszmarnie boli mnie głowa.W następnej chwili udało mi się otworzyć oczy.Rozejrzałem się nieprzytomnie po trawie.Gdzieś nie daleko usłyszałem szmer rozmowy.
-Chappie nie chciał!-mówił jeden głos
-Ale wyglądało jakby chciał-droczył się głos w którym po chwili rozpoznałem głos Visty
-Ale Chapie to zrobił niespecjalnie!-protestował pierwszy głos-To rybo-wilk Chappiego przestraszył!
Czułem się jakby ktoś przywalił mi kamieniem.Ba!Kamieniem ,raczej całą sterta kamieni!Górą kamieni! (czyli bolało).Zajęczałem w akcie protestu i podniosłem się do pozycji siedzącej.Moim oczom ukazała się dość dziwna scenka:
Vista oraz dwie jej kopie stały na przeciw trzech sporych rozmazanych istot owiniętych pokrytymi pomarańczowymi plamami płaszczy.
-Ooo-Vista oraz dwie jej rozmazane odpowiedniki uśmiechnęły się-kogo moje piękne oczy widzą?
-Może i piękne ale świecą na zielono-odgryzłem się próbując skupić wzrok
Vista parsknęła, jej obraz falował i rozdwajał się i zamazywał jednak teraz była już tylko jedna.Przeniosłem wzrok na jej rozmówcę.
To co uprzednio wydawało mi się płaszczem w rzeczywistości było dwoma skrzydłami.Stworzenie z którego grzbietu wyrastały owe skrzydła spojrzało miało sympatyczny nieco spłaszczony pysk i cztery rogi.Duże oczy patrzące w moją stronę były niemal całkowicie białe.Do tego cztery małe łapki zakończone niewątpliwie ostrymi pazurkami i długi ogon.Miałem przed sobą stworzenie przypominające wyglądem smoka choć wielkością zbliżoną raczej do sporego zająca.Stworek sprawiał wrażenie nieco zakłopotanego.
-Chappie nie chciał -powtórzył przepraszającym tonem
Rozejrzałem się w poszukiwaniu tego ,,Chappiego'' jednak w zasięgu mojego wzroku znajdowała się jedynie Vista.Spojrzałem na nią pytająco, zrobiła dziwny gest łapami jakby mówiąc ,,to nie moja wina''lub też ,,nie wiem o co ci chodzi''.Spojrzałem na małego smoka i dopiero w tej chwili zrozumiałem ,że mówił o sobie.
-Ty jesteś Chappie?-upewniłem się
-To jest Chappie-stworek dotknął łapą swojej piersi potwierdzając słowa-Chappie nie chciał
-Dobra spokojnie już nic się nie stało- machnąłem łapą i uśmiechnąłem się do Chappiego
Stworek otworzył szeroko oczy jakby zaskoczony lecz po chwili odwzajemnił uśmiech szczerząc zęby.
-Długo...spałem?-spytałem rozumiejąc już mniej więcej co się stało
-Nie, jakieś dziesięć minut.Musisz mieć twardą czaszkę po nieźle cię grzmotnął.
-Chappie nie chciał-powtórzył smok po raz kolejny
Wciągnąłem powietrze przez zęby.Mały smok musiał mi naprawdę nieźle przywalić bo komuś takiemu jak ja nie zdarza się tracić przytomności od byle ciosu.Przyjrzałem się dokładnie stworzonku.Jeśli spadł na mnie z taką prędkością ,mógł coś sobie zrobić.Zauważyłem ,że jego lewe skrzydło leży na ziemi podczas gdy prawe jest mocno przyciśnięte go boku.
-Skrzydło ci się... popsuło?-spytałem czując się trochę winny
-Tak, ale to nic nie szkodzi-odpowiedział beztrosko smok-Chappiego trochę teraz boli ale zaraz przestanie.Chappie jest Głososmokiem.
Spojrzałem na Vistę.
-Nie wiem jak tobie ale mi ta nazwa nic nie mówi-stwierdziłem czując że po raz kolejny dzisiaj mój mózg przeobraża się w masło
Hybryda pokręciła głową.
-Mi też nie-powiedziała-ale Inna będzie coś wiedzieć
Vista? Chappie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz