Xin zmierzył obcą waderę wzrokiem. Widać po niej było, że nie będzie stanowiła łatwej konkurencji, ale nie obawiał się z jej strony większego zagrożenia. Uśmiechnął się, również chwaląc się uzębieniem. Napadła go ochota na przetestowanie zdolności nieznajomej, zanim przedstawi ją Innej.
- Mnie też zassskakująco miło - wycedził przez zęby, jednak w przeciwieństwie do wilczycy było to szczere zadowolenie. - Tylko następnym razem patrz gdzie stawiasz łapy.
Nieznajoma zaskoczona uwagą samca spojrzała na swoje nogi. Xin w mgnieniu oka przeskoczył na jej gałąź specjalnie ,,przytupując". Konar puścił pod ciężarem dwóch hybryd. Wężowaty wilk uchwycił się jednak w ostatniej chwili pnia i z zadowoleniem patrzył jak wadera zlatuje na ziemię. Ta ku jego miłemu zaskoczeniu wylądowała od razu na łapach, tylko lekko odczuwając skutki upadku w stawach. Spojrzała z furią na samca. Tego mu było trzeba - impulsu.
- Oj, ciężko coś zzz twoją równowagą - parsknął i przeskoczył na następne drzewo.
Jak się spodziewał wadera popędziła za nim. Wybrała jednak tym razem pościg z ziemi, uznając najwyraźniej, że skacząc po gałęziach nie dotrzyma kroku zwinnej hybrydzie. ,,Dobrze, przynajmniej się nie zzgubisz" pomyślał Xinyuan i ruszył niemal pełzając po pniach w stronę Przystani. Wybrał jednak drogę krętą, poznaczoną parowami i innymi nieprzyjemnymi niespodziankami. Ku jego zadowoleniu wadera ani na chwilę nie utraciła dystansu. Przeciwnie - zaczęła go doganiać. Toteż basior wybrał ostateczną przeszkodę. Gwałtownie skręcił w lewo kierując się do najbliższego jeziora. Tak jak się spodziewał drzewa sięgnęły jego brzegów idealnie w połowie długości zbiornika wodnego. Z uśmiechem przyspieszył i niespodziewanie zanurkował między gałęzie...idealnie do głębokiej wody.
Wilczyca naturalnym odruchem zahamowała na skraju niskiej skarpy. Uznała, że skakanie do wody za nieznajomą hybrydą jest zwykłym głupstwem. Już miała odejść, gdy nagle ciemny, podłużny kształt zmącił powierzchnię wody i Xinyuan wyskoczył na brzeg. Od razu otrzepał krótką sierść z wody i układając się na brzegu owinął przednie łapy ogonem. Wadera była zaskoczona jego zmiennym zachowaniem.
- Co ty wyprawiasz? - palnęła prosto z mostu.
Xin nie odpowiedział. Wpatrywał się w rozszerzającą się przed nimi, na wchodzie, łunę złotego światła. Pierwsze promienie padły na ciało samca, wymalowując na jego twarzy uśmiech rozkoszy. Wadera dalej nie rozumiała jego zachowania. Bo skąd mogła wiedzieć, że wygrzewać się na słońcu jest najlepiej zaraz po jego wschodzie? Xinyuan uwielbiał tę porę dnia. O wschodzie nie jest jeszcze tak gorąco jak w południe, więc hybrydzie nie groziło przegrzanie, a odpoczynek po połowie nocy na łowach to najlepsza część codziennej rutyny.
Maura? Wybacz, że tak bez ładu i składu, ale pomysłów za bardzo nie miałam ^^"
Oj tam zaraz "bez ładu i składu". Jak dla mnie jest git. Już wysłałam dokończenia, które jest strasznie pomieszane... ale co tam! :D
OdpowiedzUsuń