Kiedy zasypiam, nawet tego nie czuję. Ale za to bardzo dobitnie czuję skutki tego snu... i skoków z wodospadu. Moja podświadomość podsuwa mi niestety najgorsze możliwe sny, a ja, sama nie wiem czemu, nie odsuwam ich. Może czuję, że na nie zasługuję? Może to dawne nawyki, wyrobione przez ojca...
W każdym razie w moim śnie stoję nad wodospadem, czuję ten sam ogień na futrze, co przy "przemianie". Widzę kolejne rany, płynącą krew którą zlizuję z okrutnym uśmiechem. A potem rozlega się dziki ryk, okrutny śmiech mojego ojca oraz pełen grozy krzyk matki. Odwracam się i widzę, że on wstaje... Jest cały zakrwawiony, to JEGO krew. Jestem zdezorientowana, czuję, że przed chwilą go zabiłam, a teraz on żyje... Jak do cholery?! Idzie do mnie, śmieje się, unosi łapę... Nie, wystarczy. Tym razem się nie dam, mam dosyć. Już się od niego uwolniłam. Uda mi się znowu. Rzucam sie na niego, ale jest cięższy. Przewraca mnie, znów unosi łapę...
- Vis! Vista, obudź się! - krzyczy Chappie.
Otwieram oczy. Leżę na plecach, dyszę szybko, trzymam Głosmoka w łapach nad sobą, a on patrzy na mnie z przerażeniem. Kiedy dociera do mnie co chciałam zrobić, że to był tylko durny sen... Odstawiam go na bok i wstaję. Rozprostowuję łapy, kark i podchodzę do wody. Schylam głowę żeby się napić, ale pod wodą ukazuje się pysk Tiburona. Odskakuję od jeziorka i piorunuję wilka wzrokiem. Ten wychodzi z wody i śmieje się.
- Obudziłaś się już, królewno?
- Zamknij się, Rybokopie - warczę, ale na widok jego mokrego pyska nie potrafię ukryć uśmiechu. Z resztą, kiedy dociera do mnie jak zareagowałam gdy go zobaczyłam... Ech, no cóż. Emocje po śnie płatają mi głupie figle. Prycham ze śmiechu. Tibu nie wie o co mi chodzi, ale nie jestem w stanie mu tego wytłumaczyć. Po prostu wracam do jeziorka, chlipię wodę. Staram się oczyścić umysł z tych głupich myśli. To już minęło, nie ma go. Nie znajdzie mnie, nie znajdzie, a nawet jeśli...
Jestem w stanie go zabić. Wiem o tym.
- Czy wszystko w porządku? Chappie się martwi - słyszę Głosmoka.
Odwracam łeb w prawo, mały towarzysz siedzi ze zmartwionym pyskiem i patrzy na nie. Ja tylko na niego zerkam, uśmiecham się już do wody i mówię:
- Tak Chappie, nic mi nie jest. Przepraszam, ale wiesz... Czasem tak mam jak skaczę z wodospadu. A tak swoją drogą... - Unoszę brew i uśmiecham się złośliwie - Zabrałam cię z ziemi czy...?
Głosmok zaciska oczy i wygląda, jakby czekał na ochrzan czy coś. Śmieję się, a on otwiera jedno paczadło.
- Nie jesteś zła na Chappiego? Bo Chappie... się bawił w "Stary niedźwiedź mocno śpi" i wtedy ty...
- Ach, Chappie być złym na ciebie? Może ostatnio, jak wpadłeś na Rybokopa byłam zła, ale cię nie znałam, a teraz... Nie da się chyba, Cusanī. - Wyciągam łapę spodem do małego, żeby przybił mi piątkę. Uśmiecha się i robi to.
- A co to znaczy? - pyta Głosmok.
- Cusani? To znaczy "smoczek".
- To niesprawiedliwe! - przerywa nam Tiburon. - On przynajmniej ma w ciekawym języku przezwisko, a ja? Rybokop? No błagam, o to ma być?!
- Ha, a zasługujesz? Myślisz, ze jesteś na tyle fajny? - droczę się. Tibu podejmuje "grę".
- No nie wiem, księżniczko. Jak mógłbym ci to udowodnić?
- Hym, nad tym się jeszcze zastanowię, senor Rybokop. Dobra, a teraz na serio, marudziłeś że ci się nudzi, więc co? Idziemy gdzieś? Chappie?
W każdym razie w moim śnie stoję nad wodospadem, czuję ten sam ogień na futrze, co przy "przemianie". Widzę kolejne rany, płynącą krew którą zlizuję z okrutnym uśmiechem. A potem rozlega się dziki ryk, okrutny śmiech mojego ojca oraz pełen grozy krzyk matki. Odwracam się i widzę, że on wstaje... Jest cały zakrwawiony, to JEGO krew. Jestem zdezorientowana, czuję, że przed chwilą go zabiłam, a teraz on żyje... Jak do cholery?! Idzie do mnie, śmieje się, unosi łapę... Nie, wystarczy. Tym razem się nie dam, mam dosyć. Już się od niego uwolniłam. Uda mi się znowu. Rzucam sie na niego, ale jest cięższy. Przewraca mnie, znów unosi łapę...
- Vis! Vista, obudź się! - krzyczy Chappie.
Otwieram oczy. Leżę na plecach, dyszę szybko, trzymam Głosmoka w łapach nad sobą, a on patrzy na mnie z przerażeniem. Kiedy dociera do mnie co chciałam zrobić, że to był tylko durny sen... Odstawiam go na bok i wstaję. Rozprostowuję łapy, kark i podchodzę do wody. Schylam głowę żeby się napić, ale pod wodą ukazuje się pysk Tiburona. Odskakuję od jeziorka i piorunuję wilka wzrokiem. Ten wychodzi z wody i śmieje się.
- Obudziłaś się już, królewno?
- Zamknij się, Rybokopie - warczę, ale na widok jego mokrego pyska nie potrafię ukryć uśmiechu. Z resztą, kiedy dociera do mnie jak zareagowałam gdy go zobaczyłam... Ech, no cóż. Emocje po śnie płatają mi głupie figle. Prycham ze śmiechu. Tibu nie wie o co mi chodzi, ale nie jestem w stanie mu tego wytłumaczyć. Po prostu wracam do jeziorka, chlipię wodę. Staram się oczyścić umysł z tych głupich myśli. To już minęło, nie ma go. Nie znajdzie mnie, nie znajdzie, a nawet jeśli...
Jestem w stanie go zabić. Wiem o tym.
- Czy wszystko w porządku? Chappie się martwi - słyszę Głosmoka.
Odwracam łeb w prawo, mały towarzysz siedzi ze zmartwionym pyskiem i patrzy na nie. Ja tylko na niego zerkam, uśmiecham się już do wody i mówię:
- Tak Chappie, nic mi nie jest. Przepraszam, ale wiesz... Czasem tak mam jak skaczę z wodospadu. A tak swoją drogą... - Unoszę brew i uśmiecham się złośliwie - Zabrałam cię z ziemi czy...?
Głosmok zaciska oczy i wygląda, jakby czekał na ochrzan czy coś. Śmieję się, a on otwiera jedno paczadło.
- Nie jesteś zła na Chappiego? Bo Chappie... się bawił w "Stary niedźwiedź mocno śpi" i wtedy ty...
- Ach, Chappie być złym na ciebie? Może ostatnio, jak wpadłeś na Rybokopa byłam zła, ale cię nie znałam, a teraz... Nie da się chyba, Cusanī. - Wyciągam łapę spodem do małego, żeby przybił mi piątkę. Uśmiecha się i robi to.
- A co to znaczy? - pyta Głosmok.
- Cusani? To znaczy "smoczek".
- To niesprawiedliwe! - przerywa nam Tiburon. - On przynajmniej ma w ciekawym języku przezwisko, a ja? Rybokop? No błagam, o to ma być?!
- Ha, a zasługujesz? Myślisz, ze jesteś na tyle fajny? - droczę się. Tibu podejmuje "grę".
- No nie wiem, księżniczko. Jak mógłbym ci to udowodnić?
- Hym, nad tym się jeszcze zastanowię, senor Rybokop. Dobra, a teraz na serio, marudziłeś że ci się nudzi, więc co? Idziemy gdzieś? Chappie?
Chłopaki? Sorry że tak długo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz