- Ale wiesz, każda gimnastyka powinna zawierać
ćwiczenia rozciągające.- Mruknąłem to niby mimochodem nawet nie podnosząc się z
ziemi.
Koniuszkiem pazura przecięłam jeszcze jedną
linkę, lew podążał wzrokiem za uciekającym końcem, ale jak zorientował się co to
dokładnie jest było już za późno. W ciągu ułamku sekundy na tylnej łapie
hybrydy zacisnęła się pętla, następnie został poderwany gwałtownie w powietrze
i tak zawisł do góry nogami. Podszedłem do niego i stanąłem tuż pod jego
pyskiem z szelmowskim uśmieszkiem. Często stawiam kilka pułapek.
-A jednak to prawda że najprostsze rozwiązania
są najlepsze.- W odpowiedzi samiec warknął następnie usłyszałam jak jego ogon
przecina z świstem linę.
Zgodnie z jego założeniami pewno miał spaść
wprost na mnie i nieco mnie poturbować. Ale nic z tego, odsunęłam się
gwałtownie i podciąłem łapę ogonem więc padł na twarz, i mimo że część upadku
zamortyzowały rogi, z pewnością zabolało.
-Teraz zabiję...- Szepnął do siebie, ale ja
dokładnie wszystko słyszałem.
Czerwonooki zaszarżował na mnie. Ale nic z
tego słyszałem jego najmniejszy ruch, więc nie był w stanie mnie nijak
zaskoczyć. Usunąłem się mu jedynie z drogi tak że rozpędzony przebiegł koło
mnie. Szybko jednak wyhamował i chciał się zamachnąć, ale i to usłyszałam, więc
ubiegłam go. Choć był niewiele wyższy sięgnęłam jego karku, na którym
zacisnąłem szczęki, następnie błyskawicznie przekręciłam go tak by padł na
ziemię i wtedy przydusiłam go, co skutecznie unieruchomiło mojego napastnika.
Pomagał mi też nieco element zaskoczenia, chłopak zapewne nie spodziewał się po
mnie takich umiejętności. Starałem się go nie ranić, w końcu chciałam się
jedynie odegrać za policzek. On jednak się nie poddawał, zamachnął się jeszcze
na mnie swoim ogonem, jednak ten też był tak głośny, że zablokowałem cięcie,
ale musiałam przez to puścić jego kark co dało mu okazje by wyrwać się spod
mojego uścisku. Wykukał się wręcz spod moich łap, a gdy ledwo odzyskał
równowagę przyjął postawę bojową. Teraz już nie zaatakował od razu, wiedział
już, że nie będzie ze mną tak łatwo.
-Nie radzę... Ja już znam twoją siłę,
szybkość, technikę oraz twojego asa, czyli ogon. Natomiast ty nie wiesz o mnie
praktycznie nic.- Gdy mu to uświadomiłam zamarł, a po chwili uspokoił się, ale
i tak słyszałam jak zgrzyta zębami.
Miałem rację, w ciągu tych kilku minut zdradził
mi na swój temat ciut za dużo szczegółów i nie miał już czym mnie zaskoczyć.
Wyszczerzyłam się niczym prawdziwy demon tryumfując. Jego szczęście, że jestem
niemal pozbawiona dotyku i taki cios jest dla mnie muśnięciem, gdyby nie to
zabawiłbym się inaczej. Nagle odwróciłem się i czmychnąłem w las.
-Hej ty! Teraz uciekasz?!- Warknął puszczając
się za mną biegiem, odpowiedział mu jedynie mój chichot. -Porachuję ci koś...-
nie dokończył bo oberwał w pysk gałęzią którą wcześniej naciągnąłem.
-Mówiłeś coś?- Zapytałam wyglądając zza pnia.
Coś czułam, że tutejsi mieszkańcy w końcu będą
mieli mnie dość jak w każdej innej watasze. Kotonaru skoczył na mnie i
przewrócił na plecy. Pech! Znów wszystko słyszałem, więc mogłam się
przygotować. Wraz z nim przeturlałam się kawałek następnie odepchnąłem go
tylnymi nogami od siebie, tak że wpadł w następną pułapkę i znów leżał
zaplątany na trawie. Chłopak zaklął szpetnie wyplątując się z tego spagetti. A
gdy już się uwolnił zaryczał złowrogo, zaraz jednak ucichł zauważając mój brak.
Nie opuszczał jednak gardy, świadom że wciąż jestem gdzieś w pobliżu. Nagle
oberwał żołędziem prosto w miejsce gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę.
Błyskawicznie się obrócił w stronę, z której nadleciał pocisk, ale mnie już tam
nie było. Przeskoczyłam na następne drzewo. Tym razem nasiono trafiło go w
głowę i znów ta sama sytuacja, on obrócił się tam skąd już uciekłam. Zdążyłam
rzucić jeszcze kilka razy. Kiedy nagle osunął mi się grunt spod nóg. Hybryda
ścięła ogonem gałąź na której się znajdowałam. Nie zdążyłam jednak przeskoczyć
na następną i spadłam w krzaki. Jego ogon znów owinął się na mojej łapie i
zaciągnął tuż przed niego. Nie ruszyłam się nawet o milimetr. Chłopak przyjrzał
mi się pewien że jestem nieprzytomna i zapewne zastanawiał się co teraz ze mną
zrobić. Połamać wszystkie żebra? Czy może przywiązać za ogon nad przepaścią.
Nagle wystrzeliłam z ogona na niego garść błota. Na chwilę zamknął oczy a to
dało mi szansę za wyrwanie się. Stanąłem naprzeciw niemu gdy pluł z
niezadowoleniem glebą.
-Chcesz kontynuować nasz wesoły maraton
pułapek, czy może pogadamy jak zwierze z zwierzakiem?- Zapytałem z szerokim
uśmiechem starając się nadać mu jak najmilszy wyraz, jednak i tak bliżej mu
było do diablęcego wyszczerzu niżeli przyjacielskiego wyrazu twarzy.
Kotonaru? Gonimy się dalej? Ja jak już
mówiłam, w razie czego za wygraną nie dam default smiley :)
<Kotonaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz