sobota, 27 czerwca 2015

Od Nocte do Kotonaru - Maraton pułapek

        - Ale wiesz, każda gimnastyka powinna zawierać ćwiczenia rozciągające.- Mruknąłem to niby mimochodem nawet nie podnosząc się z ziemi.
Koniuszkiem pazura przecięłam jeszcze jedną linkę, lew podążał wzrokiem za uciekającym końcem, ale jak zorientował się co to dokładnie jest było już za późno. W ciągu ułamku sekundy na tylnej łapie hybrydy zacisnęła się pętla, następnie został poderwany gwałtownie w powietrze i tak zawisł do góry nogami. Podszedłem do niego i stanąłem tuż pod jego pyskiem z szelmowskim uśmieszkiem. Często stawiam kilka pułapek.
-A jednak to prawda że najprostsze rozwiązania są najlepsze.- W odpowiedzi samiec warknął następnie usłyszałam jak jego ogon przecina z świstem linę.
Zgodnie z jego założeniami pewno miał spaść wprost na mnie i nieco mnie poturbować. Ale nic z tego, odsunęłam się gwałtownie i podciąłem łapę ogonem więc padł na twarz, i mimo że część upadku zamortyzowały rogi, z pewnością zabolało.
-Teraz zabiję...- Szepnął do siebie, ale ja dokładnie wszystko słyszałem.
Czerwonooki zaszarżował na mnie. Ale nic z tego słyszałem jego najmniejszy ruch, więc nie był w stanie mnie nijak zaskoczyć. Usunąłem się mu jedynie z drogi tak że rozpędzony przebiegł koło mnie. Szybko jednak wyhamował i chciał się zamachnąć, ale i to usłyszałam, więc ubiegłam go. Choć był niewiele wyższy sięgnęłam jego karku, na którym zacisnąłem szczęki, następnie błyskawicznie przekręciłam go tak by padł na ziemię i wtedy przydusiłam go, co skutecznie unieruchomiło mojego napastnika. Pomagał mi też nieco element zaskoczenia, chłopak zapewne nie spodziewał się po mnie takich umiejętności. Starałem się go nie ranić, w końcu chciałam się jedynie odegrać za policzek. On jednak się nie poddawał, zamachnął się jeszcze na mnie swoim ogonem, jednak ten też był tak głośny, że zablokowałem cięcie, ale musiałam przez to puścić jego kark co dało mu okazje by wyrwać się spod mojego uścisku. Wykukał się wręcz spod moich łap, a gdy ledwo odzyskał równowagę przyjął postawę bojową. Teraz już nie zaatakował od razu, wiedział już, że nie będzie ze mną tak łatwo.
-Nie radzę... Ja już znam twoją siłę, szybkość, technikę oraz twojego asa, czyli ogon. Natomiast ty nie wiesz o mnie praktycznie nic.- Gdy mu to uświadomiłam zamarł, a po chwili uspokoił się, ale i tak słyszałam jak zgrzyta zębami.
Miałem rację, w ciągu tych kilku minut zdradził mi na swój temat ciut za dużo szczegółów i nie miał już czym mnie zaskoczyć. Wyszczerzyłam się niczym prawdziwy demon tryumfując. Jego szczęście, że jestem niemal pozbawiona dotyku i taki cios jest dla mnie muśnięciem, gdyby nie to zabawiłbym się inaczej. Nagle odwróciłem się i czmychnąłem w las.
-Hej ty! Teraz uciekasz?!- Warknął puszczając się za mną biegiem, odpowiedział mu jedynie mój chichot. -Porachuję ci koś...- nie dokończył bo oberwał w pysk gałęzią którą wcześniej naciągnąłem.
-Mówiłeś coś?- Zapytałam wyglądając zza pnia.
Coś czułam, że tutejsi mieszkańcy w końcu będą mieli mnie dość jak w każdej innej watasze. Kotonaru skoczył na mnie i przewrócił na plecy. Pech! Znów wszystko słyszałem, więc mogłam się przygotować. Wraz z nim przeturlałam się kawałek następnie odepchnąłem go tylnymi nogami od siebie, tak że wpadł w następną pułapkę i znów leżał zaplątany na trawie. Chłopak zaklął szpetnie wyplątując się z tego spagetti. A gdy już się uwolnił zaryczał złowrogo, zaraz jednak ucichł zauważając mój brak. Nie opuszczał jednak gardy, świadom że wciąż jestem gdzieś w pobliżu. Nagle oberwał żołędziem prosto w miejsce gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Błyskawicznie się obrócił w stronę, z której nadleciał pocisk, ale mnie już tam nie było. Przeskoczyłam na następne drzewo. Tym razem nasiono trafiło go w głowę i znów ta sama sytuacja, on obrócił się tam skąd już uciekłam. Zdążyłam rzucić jeszcze kilka razy. Kiedy nagle osunął mi się grunt spod nóg. Hybryda ścięła ogonem gałąź na której się znajdowałam. Nie zdążyłam jednak przeskoczyć na następną i spadłam w krzaki. Jego ogon znów owinął się na mojej łapie i zaciągnął tuż przed niego. Nie ruszyłam się nawet o milimetr. Chłopak przyjrzał mi się pewien że jestem nieprzytomna i zapewne zastanawiał się co teraz ze mną zrobić. Połamać wszystkie żebra? Czy może przywiązać za ogon nad przepaścią. Nagle wystrzeliłam z ogona na niego garść błota. Na chwilę zamknął oczy a to dało mi szansę za wyrwanie się. Stanąłem naprzeciw niemu gdy pluł z niezadowoleniem glebą.
-Chcesz kontynuować nasz wesoły maraton pułapek, czy może pogadamy jak zwierze z zwierzakiem?- Zapytałem z szerokim uśmiechem starając się nadać mu jak najmilszy wyraz, jednak i tak bliżej mu było do diablęcego wyszczerzu niżeli przyjacielskiego wyrazu twarzy.

Kotonaru? Gonimy się dalej? Ja jak już mówiłam, w razie czego za wygraną nie dam default smiley :)


<Kotonaru?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz