piątek, 1 maja 2015

Od Visphoty (CD Slave)

        Płomienie znów mnie otaczały. Ale tym razem były inne... Jakieś takie, nie wiadomo jak je określić. W każdym razie śniły mi się cały czas, aż na końcu ktoś do mnie podszedł i wyciągnął łapę w moim kierunku. Wtedy się obudziłam.
I zobaczyłam dwie pary łap. Jedne ciemnobrązowe a drugie bardzo jasno zielone. Pewnie ktoś inny określiłby te kolory porządniej ale ja mam nijakie wyczucie jeśli chodzi o takie sprawy więc po prostu uznałam je za takie a nie inne. Przekrzywiłam głowę do góry i mocno zmrużyłam oczy, bo słońce świeciło a ja nie chciałam być ślepa. W końcu trzeba zobaczyć kto nade mną stoi.
- Nie bawimy się w zabawę "Kim jesteś i czego chcesz?" prawda? - zapytałam od razu, podnosząc się.
Widziałam teraz dokładnie kim są postacie przede mną. Właścicielka ciemnych łap była chyba mieszanką wilka i smoka... Zaraz, mieszanką? Mordeczka, znaczy że to hybrydy? O to ci chodziło, tatusiu?! No dobraaaaa, lubię nietypowe osobniki. Hah, sama do nich należę i się tym szczycę. Posiadasz jasnych łap był... jak wyjęty z grobu, że tak to określę. Sama skóra i kości oraz rogi na głowie. Hmmmmm...
- Chyba nie ma wyboru. Ale zmienimy trochę zasady. Jestem Slave a to Harkir - przedstawiła siebie i Kaṅkālę samica.
- Visphota.
- No i świetnie. Wiesz, co to za miejsce? - spytała Slave. Jak widać ten drugi nie był taki ochoczy do rozmowy.
- Nie. Kompletnie nie mam pojęcia. Ale wygląda, że ktoś tu mieszka.
Slave rozejrzała się i spojrzała na Harkira. On jednak nic nie powiedział ani nijak nie reagował. No dobraaaaaa...
- Faktycznie. No dobrze, to co? Czekamy na tego kogoś? - zaproponowała Slave.
- Nieeeee wiem, możemy zaczekać albo iść gdzieś... dalej przed siebie w swoim kierunku, nie wybranym przez nikogo innego - mówiąc to spojrzałam w niebo i dałam nacisk na ostatnią część zdania. Kiedy spojrzałam z powrotem na wilki przede mną, oboje patrzyli na mnie dziwnie.
- Eh, zatargi z ojcem, mniejsza. To co? - Machnęłam niedbale łapą.
- No... my chyba zaczekamy. A ty?
- Nie, ja chyba na coś zapoluję. Jestem głodna. Ale wrócę, tak myślę.
- Ah... Okey.
I poszłam. Jassne, ta rozmowa była pozbawiona sensu i głupia, ale widziałam inne hybrydy na oczy po raz pierwszy i myślę, że oni też raczej nie często widują takie cosie. Ale fakt był faktem, że byłam głodna. W zasadzie to nie skłamałam.
Szłam ścieżką chyba mało odwiedzaną przez innych. Jeśli jacyś "inni" tu byli. Pełno było drzew w żywych kolorach i kwiatów. Drzewa były bardzo wysokie, tworzyły jakby baldachim nad ścieżką. Tylko czasami jakaś dziura dawała przepływ dla światła. Panowała cisza co mnie trochę irytowało, bo jej nie znosiłam ale po jakimś czasie zaczęłam sobie po prostu nucić, a gdy już wyśpiewałam wszystkie piosenki jakie znałam, rozmawiałam sama ze sobą.
- Ładnie tu.
- Tak, faktycznie ładnie.
- No, ale w ogóle nie ma zwierzyny.
- To może znajdź wodopój?
- Hm, dobry pomysł. A nie wiesz w którą to stronę?
- Niestety, nie. Ale możesz iść w lewo. Wydaje mi się, że słyszę jakiś szum. Może to woda?
- Sprawdzę. Ale w zasadzie, to co myślisz o tych wilkach?
- Tych spod drzewa? No cóż, ten zielony to raczej mało mówił. Pewnie nieśmiały albo gbur. Albo w ogóle jedno i drugie.
- No może...
- A ta wadera? Chyba można tak nazwać mieszankę smoka i wilka?
- No... pewnie tak. Ona jest okey. Ale nie wiem nic o niej. Ma na imię Slave... Ładnie. Jest też pewnie miła. Albo w ogóle okey, tak? Zamieniłam z nią tylko kilka słów.
- No tak. Nie ważne. Może później ją poznasz.
- Hymmmm... Szzzzzzzz! Słyszę coś.
- Ok.
I zamilkłam. Taaaaaaaak, gadanie do siebie było wielką rozrywką ale co zrobić? Nigdy nie miałam przyjaciół a potem ojczym... Ekhem, no tak. Mniejsza. W każdym razie, usłyszałam coś. To coś w pierwszym momencie wydawało mi się jeleniem albo czymś takim co można zjeść, ale potem zaleciało czymś... dziwnym. Równocześnie poczułam też wodę więc właśnie w tamtym kierunku pobiegłam.
Stanęłam nad brzegiem. Nic nie widziałam ale byłam pewna, że coś albo ktoś tu jest. No tak, okey. Jak przyjdzie to przyjdzie, poradzę sobie z nim. Zanurzyłam łapy w wodzie i schyliłam się, żeby napić się wody. Zamknęłam też oczy, żeby po prostu rozkoszować się zimnem przenikającym przez futro. Jednak gdy zanurzyłam język w wodzie, poczuła na nim coś śliskiego. Coś... żyjącego, jak ryba. A ja nigdy ryb nie lubiłam. Otworzyłam więc oczy i ujrzałam... inne oczy oraz swój język na nosie jakiegoś wilka!!!! Odskoczyłam gwałtownie, nie ze strachu ale dlatego że... O fuuuuuuuuuuuu, ja kogoś pocałowałam!! No nie...
- Hahahahahahhahhahah, aleś odskoczyła! O matko! - wydarł się ten wilk, gdy już wyszedł z wody. Ja w tym czasie zajęłam się pluciem i ścieraniem niewidzialnego "czegoś" z języka. Spiorunowałam wzrokiem wilka i usiadłam.
- Nie bawisz się w zabawę "kim jesteś i czego chcesz?" mam nadzieję? - zapytałam, nie komentując wcześniejszego wydarzenia.
- Hym, no byłoby miło wiedzieć, kto mnie tak od razu bez słowa całuje - zaśmiał się wilk z rybim ogonem, jak zauważyłam ale nie skomentowałam.
- Visphota. I zapomnij o tym co się stało, bo oberwiesz - warknęłam.

<Tiburon? Miłe powitanie default smiley :D >

3 komentarze:

  1. Mała uwaga, Vista. Tiburon nie napisał jeszcze historii. Nie może więc pisać opowiadań. Poza tym jest notka na stronie z członkami aby nie pisać opków do zaznaczonych na czerwono osób -,-

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjjjjjjjjj, przepraszam... Ja jak zwykle coś muszę namieszać -.- Ale da się to chyba jakoś wcisnąć, co?

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz że ja tego opka w ogóle nie zauważyłem XD?Przepraszam chyba jest już za późno na odpisywanie ale postaram się jakoś ci to zrekompensować ok?
    smutny bardzo Rekinek

    OdpowiedzUsuń