Płomienie znów mnie otaczały. Ale tym razem były inne...
Jakieś takie, nie wiadomo jak je określić. W każdym razie śniły mi się cały
czas, aż na końcu ktoś do mnie podszedł i wyciągnął łapę w moim kierunku. Wtedy
się obudziłam.
I zobaczyłam dwie pary łap. Jedne ciemnobrązowe a drugie
bardzo jasno zielone. Pewnie ktoś inny określiłby te kolory porządniej ale ja
mam nijakie wyczucie jeśli chodzi o takie sprawy więc po prostu uznałam je za
takie a nie inne. Przekrzywiłam głowę do góry i mocno zmrużyłam oczy, bo słońce
świeciło a ja nie chciałam być ślepa. W końcu trzeba zobaczyć kto nade mną
stoi.
- Nie bawimy się w zabawę "Kim jesteś i czego
chcesz?" prawda? - zapytałam od razu, podnosząc się.
Widziałam teraz dokładnie kim są postacie przede mną. Właścicielka
ciemnych łap była chyba mieszanką wilka i smoka... Zaraz, mieszanką? Mordeczka,
znaczy że to hybrydy? O to ci chodziło, tatusiu?! No dobraaaaa, lubię nietypowe
osobniki. Hah, sama do nich należę i się tym szczycę. Posiadasz jasnych łap
był... jak wyjęty z grobu, że tak to określę. Sama skóra i kości oraz rogi na
głowie. Hmmmmm...
- Chyba nie ma wyboru. Ale zmienimy trochę zasady. Jestem
Slave a to Harkir - przedstawiła siebie i Kaṅkālę samica.
- Visphota.
- No i świetnie. Wiesz, co to za miejsce? - spytała Slave.
Jak widać ten drugi nie był taki ochoczy do rozmowy.
- Nie. Kompletnie nie mam pojęcia. Ale wygląda, że ktoś tu
mieszka.
Slave rozejrzała się i spojrzała na Harkira. On jednak nic
nie powiedział ani nijak nie reagował. No dobraaaaaa...
- Faktycznie. No dobrze, to co? Czekamy na tego kogoś? -
zaproponowała Slave.
- Nieeeee wiem, możemy zaczekać albo iść gdzieś... dalej
przed siebie w swoim kierunku, nie wybranym przez nikogo innego - mówiąc to
spojrzałam w niebo i dałam nacisk na ostatnią część zdania. Kiedy spojrzałam z
powrotem na wilki przede mną, oboje patrzyli na mnie dziwnie.
- Eh, zatargi z ojcem, mniejsza. To co? - Machnęłam niedbale
łapą.
- No... my chyba zaczekamy. A ty?
- Nie, ja chyba na coś zapoluję. Jestem głodna. Ale wrócę,
tak myślę.
- Ah... Okey.
I poszłam. Jassne, ta rozmowa była pozbawiona sensu i
głupia, ale widziałam inne hybrydy na oczy po raz pierwszy i myślę, że oni też
raczej nie często widują takie cosie. Ale fakt był faktem, że byłam głodna. W
zasadzie to nie skłamałam.
Szłam ścieżką chyba mało odwiedzaną przez innych. Jeśli
jacyś "inni" tu byli. Pełno było drzew w żywych kolorach i kwiatów.
Drzewa były bardzo wysokie, tworzyły jakby baldachim nad ścieżką. Tylko czasami
jakaś dziura dawała przepływ dla światła. Panowała cisza co mnie trochę
irytowało, bo jej nie znosiłam ale po jakimś czasie zaczęłam sobie po prostu
nucić, a gdy już wyśpiewałam wszystkie piosenki jakie znałam, rozmawiałam sama
ze sobą.
- Ładnie tu.
- Tak, faktycznie ładnie.
- No, ale w ogóle nie ma zwierzyny.
- To może znajdź wodopój?
- Hm, dobry pomysł. A nie wiesz w którą to stronę?
- Niestety, nie. Ale możesz iść w lewo. Wydaje mi się, że
słyszę jakiś szum. Może to woda?
- Sprawdzę. Ale w zasadzie, to co myślisz o tych wilkach?
- Tych spod drzewa? No cóż, ten zielony to raczej mało
mówił. Pewnie nieśmiały albo gbur. Albo w ogóle jedno i drugie.
- No może...
- A ta wadera? Chyba można tak nazwać mieszankę smoka i
wilka?
- No... pewnie tak. Ona jest okey. Ale nie wiem nic o niej.
Ma na imię Slave... Ładnie. Jest też pewnie miła. Albo w ogóle okey, tak?
Zamieniłam z nią tylko kilka słów.
- No tak. Nie ważne. Może później ją poznasz.
- Hymmmm... Szzzzzzzz! Słyszę coś.
- Ok.
I zamilkłam. Taaaaaaaak, gadanie do siebie było wielką
rozrywką ale co zrobić? Nigdy nie miałam przyjaciół a potem ojczym... Ekhem, no
tak. Mniejsza. W każdym razie, usłyszałam coś. To coś w pierwszym momencie
wydawało mi się jeleniem albo czymś takim co można zjeść, ale potem zaleciało
czymś... dziwnym. Równocześnie poczułam też wodę więc właśnie w tamtym kierunku
pobiegłam.
Stanęłam nad brzegiem. Nic nie widziałam ale byłam pewna, że
coś albo ktoś tu jest. No tak, okey. Jak przyjdzie to przyjdzie, poradzę sobie
z nim. Zanurzyłam łapy w wodzie i schyliłam się, żeby napić się wody. Zamknęłam
też oczy, żeby po prostu rozkoszować się zimnem przenikającym przez futro.
Jednak gdy zanurzyłam język w wodzie, poczuła na nim coś śliskiego. Coś...
żyjącego, jak ryba. A ja nigdy ryb nie lubiłam. Otworzyłam więc oczy i
ujrzałam... inne oczy oraz swój język na nosie jakiegoś wilka!!!! Odskoczyłam
gwałtownie, nie ze strachu ale dlatego że... O fuuuuuuuuuuuu, ja kogoś
pocałowałam!! No nie...
- Hahahahahahhahhahah, aleś odskoczyła! O matko! - wydarł
się ten wilk, gdy już wyszedł z wody. Ja w tym czasie zajęłam się pluciem i
ścieraniem niewidzialnego "czegoś" z języka. Spiorunowałam wzrokiem
wilka i usiadłam.
- Nie bawisz się w zabawę "kim jesteś i czego
chcesz?" mam nadzieję? - zapytałam, nie komentując wcześniejszego
wydarzenia.
- Hym, no byłoby miło wiedzieć, kto mnie tak od razu bez
słowa całuje - zaśmiał się wilk z rybim ogonem, jak zauważyłam ale nie
skomentowałam.
- Visphota. I zapomnij o tym co się stało, bo oberwiesz -
warknęłam.
<Tiburon? Miłe powitanie default smiley :D >
Mała uwaga, Vista. Tiburon nie napisał jeszcze historii. Nie może więc pisać opowiadań. Poza tym jest notka na stronie z członkami aby nie pisać opków do zaznaczonych na czerwono osób -,-
OdpowiedzUsuńOjjjjjjjjjj, przepraszam... Ja jak zwykle coś muszę namieszać -.- Ale da się to chyba jakoś wcisnąć, co?
OdpowiedzUsuńA wiesz że ja tego opka w ogóle nie zauważyłem XD?Przepraszam chyba jest już za późno na odpisywanie ale postaram się jakoś ci to zrekompensować ok?
OdpowiedzUsuńsmutny bardzo Rekinek