Tym razem to Kotonaru parsknął śmiechem, nie tak głośny i
nieopanowanym jak Inna parę minut temu, jednak i tak wadera spojrzała na niego
jakby faktycznie brakowało mu którejś klepki. Samiec spojrzał na nią z lekko
rozbawionym pyskiem, jednak jego oczy pozostały zimne i niewzruszone.
- Pytanie powinno brzmieć, „co jest ze mną tak jak
powinno być?” – stwierdził ponurym głosem, nie pasującym nieco do jego wyrazu
pyska – Byłoby mniej do wymieniania. – samiec podniósł wzrok ze ściany, w którą
go wbił i przeniósł go na oczy samicy.
Wpatrzył się w nie przez chwilę, a uśmiech pojawił się na
jego twarzy. Tak, to były dokładnie oczy Suianei – kształ, kolor, ten żywy płomień
w ich głębi.
- Na co się tak patrzysz? – zapytała samica odwracając
wzrok.
- Nawet nie wiesz jak bardzo przypominasz mi miłość
mojego życia, mój cały sens istnienia. – pokręcił głową, jednak cień uśmiechu nie
znikał mu z ust.
Dopiero po tym spotkanbiu z lubą był w stanie odsunąć na
bok to co złe i przejżeć na oczy oraz dostrzeć piękno ukryte głęboko w tej
waderze, piękno które przypominało mu o tym co w życiu przeżył, co go zmieniło
i to na czym mu zależało . To była jego Suianei, w innym, orginalnym wydaniu,
ale tak bardzo mu przypominała lwicę, że momentami aż serce biło mu mocniej na
jej widok, na niektóre gesty, które czyniła.
- A... Jak to ja? – zapytała zbita z tropu, kompletnie
nie spodziewając się takiej odpowiedzi.
- Też mi się to wydaje niedożeczne. – samiec przeciągnął
się (zachaczając ogonem o ścianę i wybijając z niej kilka sporych drzazg) –
Sorka. – mruknął kładąc się na brzuchu i zajmując prawie całą dostępną
powierzchnię.
- Spoko...
Samiec westchnął, tak nigdzie nie dojdą - samica nie wie
o co kompletnie chodzi, uważa go pewnie za kopniętego psychicznie wariata, a on
w takim jej stanie rzeczy nie był zdolny dojść z nią do porozumienia.
- Usiądź sobie, bo to kawałek ładnej historii. –
powiedział przesuwając się ile mógł do ściany, że zrobić jej miejsce.
Samica z nieprzytopnym wyrazem pyska usiadła powoli,
patrząc się na niego uważnie, jakby była w jednym pokoju z seryjnym mordercą.
Naru opowiedział jej wszystko, od początku do końca. Skąd
miał bordowy kosmyk, jak dołączył do wojska, kim się stał, jak jego losy się
dalej potoczyły, rozwinął temat Suianei, ich życia w górach, jej tragicznej
śmierci, kończąc opowieść o zajściu przy urwisku i swojej decyzji o powrocie.
Normalnie nie powiedziałby tego byle komu, jednak jej wiedział, że mógł zaufać.
Jedno spojrzenie jej oczu, a – mimo tego, że w ogóle jej nie znał – skoczyłby za
nią z urwiska. Wadera miała nad nim władzę, o której nie miała nawet bladego
pojęcia.
„I lepiej, żeby jak najdłużej o tym nie wiedziała”,
stwierdził w myślach samiec, choć wiedział, że prędzej czy później wilczyca
dojdzie do tego wniosku.
Gdy zakończył opowieść wpatrzył się w dziewczynę, która
słuchała uważnie jego historii pochłaniając każde jej słowo. Samiec jednak nie
mógł przewidzieć jej następnej reakcji, wątpił żeby wyśmiała go teraz i uznała
za psychola, ale nie mógł też tego wykluczyć kompletnie. Siedział i cierpliwie
oczekiwał na jej kolejne słowa...
Inna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz