Łapy wybijały szybki rytm, rosnący równie szybko co tętno samca. Przeskakując z drzewa na drzewo co rusz straszył jakiegoś wilka w spokoju zrywającego wiśnie. Szkoda, że nie przybyłem tu na wiosnę, pomyślał smutno basior. Ukwiecone drzewa prezentują się znacznie ładniej niż u schyłku lata.
Z każdym metrem zbliżał się do starego, wykutego w skalnej ścianie góry pałacu Alf. Uczucie rozbudzające się w Xinyuanie trudno było określić. Ekscytacja? Poddenerwowanie? Niepewność? Tak, to trzecie opisywało je najtrafniej. Xin pamiętał dzień, w którym wydrapał okrutnemu Alfie oko i rozkazał mu odnaleźć i zaopiekować się Jin, jego przyjaciółką. Surowo mu przykazał, że jeśli wróci do niego po latach i odkryje, że jego warunek nie został spełniony...cóż, można się domyślać, jak wielkie szkody może tu PONOWNIE wyrządzić wściekły Suǒwèi de láng shé.
Był już naprawdę blisko. Zagajnik się skończył i Xinyuan musiał zejść na ziemię. Bez wahania zeskoczył prosto na plac pałacowy. Stojące na nim wilki zamarły w jednym momencie, jakby ktoś zatrzymał czas. Po minucie rozpętał się tam istny chaos. Wilki rozpoznały w przybyszu potwora, który ukatrupił połowę wioski, a następnie samodzielnie wziął szturmem pałac, po czym zniknął na prawie cztery lata. Dorośli wrzeszczeli, zabierali dzieci i uciekali do domów przepychając się między innymi panikującymi cywilami, byleby nie zostać w tyle i nie dać się zabić wilkowi zwanemu wężem. Gdy wszystko ucichło Xin prychnął zdegustowany i ruszył spokojnym krokiem przez plac. Wejście do pałacu od razu zagrodziła mu czwórka strażników. Byli wyszkoleni i gotowi bronić Alfy do ostatniej kropli krwi, ale hybryda widziała doskonale, że trzęsą im się przy tym łapy, a głos utyka w gardle.
- N-n-nie zbliżaj się k-k-kimkolwiek jesteś! - wyjąkał ten na przedzie. Musiał być młody, skoro nie poznał Xinyuana, jednak przerażenie towarzyszy i wilków na placu upewniło go w przekonaniu, że ma do czynienia z jakimś naprawdę niebezpiecznym potworem.
- No proszę - odpowiedział spokojnie Xin przekrzywiając łeb ciekawsko. - Widzę, że włożono mnie już między legendy.
- Cofnij się, Suǒwèi de láng shé! - wparował drugi, nieco pewniej przez wzgląd na to, że jeszcze mógł oddychać i czuł wszystkie części ciała na swoim miejscu.
- Nie tak ossstro, bo się pokaleczysz, synu - na pysku hybrydy zagościł lekki uśmiech. - Tak się ssskłada, że mam umówione ssspotkanie zzz Alfą.
- Ta, dobre sssobie! - zaoponował pierwszy papugując wężowatego. Spojrzenie zmrużonych z nabierającej wściekłości oczu pozbawiło go poczucia humoru.
- Odejdź stąd! - powiedział twardo drugi. - Albo wypędzimy cię siłą!
Groźby basiora nie zrobiły wrażenia na Xinyuanie. Skoro tak bardzo się proszą...Ich krew będzie zdobiła posadzkę. Jak przed laty ich poprzedników. Poza tym takiemu gburowi jak obecny Alfa nie będzie potrzebna ochrona...
- Co tu się dzieje? - z wnętrza do obecnych dotarł stanowczy głos jakiejś wadery. Musiała być kimś ważnym, bo wszyscy strażnicy momentalnie stanęli na baczność.
Xinyuan z trudem próbował przez blask zachodzącego słońca dostrzec kim jest ta ważna osobistość. Widział jedynie ciemny zarys wysportowanej sylwetki jakiejś wysoko postawionej damy.
- Wybacz szanowna Alfo, że zakłócamy spokój, ale ten tutaj jest wyjątkowo groźnym przestępcą - wyjaśnił pierwszy. - Właśnie mieliśmy mu pokazać drogę do granicy...
Dziewczyna przerwała mu wchodząc między nich. Teraz gdy stała w świetle Xinyuan mógł się jej przyjrzeć...i oniemiał. Alfa była wysoką waderą, o smukłym pysku i delikatnej urodzie. Zielone oczy wydawały się bezustannie poruszać, starając się skupić na każdym szczególe. Na głowie wadera miała skromny diadem okalający czoło i znikający w futrze za uszami. Przednie łapy, według miejscowej mody, owiązane były luźno wstążką w kolorze błękitu. Ale najważniejsze było futro...błyskające złotem.
- Jin... - wydusił Xinyuan.
Wadera słysząc jego głos uśmiechnęła się nagle i rzuciła mu się na szyję, dusząc w uścisku. Nie czuła już do starego przyjaciela żadnego wstrętu, nie rozpamiętywała tego, co zrobił lata temu. To już minęło. Teraźniejszość była najważniejsza.
- To żaden przestępca! - rzuciła nieco ostro do straży, lekko popuszczając uścisk. - To dobry przyjaciel i ma prawo tu przebywać - puściła i weszła z powrotem w rolę Alfy, mierząc czwórkę basiorów wściekłym wzrokiem. - Nawet nie ważcie się mu wchodzić w drogę. W moich progach jest zawsze mile widziany.Czy wyraziłam się jasno?
Strażnicy wybełkotali coś niezrozumiałego w odpowiedzi, cały czas gapiąc się w swoje łapy. Hybryda dalej nie mogła wyjść ze zdziwienia. Jin uśmiechnęła się ciepło do Xin'a i powiedziała znanym już mu zaczepnym tonem, który dobrze pamiętał:
- Zapraszam do środka. Chyba nie spędzisz nocy na jakimś drzewie, prawda?
~*~*~
Jin opowiedziała mu wszystko. Poprzedni Alfa wykonał pospiesznie rozkazy Xinyuana. Początkowo mała Jin sprawiała dużo problemów. Nie podobało jej się życie w pałacu. Przywyknęła jednak do tego. Dopiero gdy nieco podrosła, a jej opiekun z jednym okiem był już na łożu śmierci, poznała prawdę. Cały jej wstręt do przyjaciela zniknął. Zmusił Alfę, by poprawił jej życie? W końcu sierota stała się młodą Alfą i jedyną pretendentką do władzy. W wieku dwóch lat odbyło się uroczyste mianowanie jej władczynią ziem i od tamtej pory w krainie zapanował dobrobyt trwający już prawie trzy lata. Mieszkańcy dawno nie mieli tak dobrej Alfy. Mimo młodego wieku dziewczyna poradziła sobie z brudami po poprzednikach w niemal rok. Xin słysząc tą historię po raz pierwszy w życiu czuł się naprawdę szczęśliwy. W końcu udało mu się zrobić coś dobrego...
(Pomińmy fakt, że w drodze do tego wymordował mnóstwo istnień i cieszmy się chwilą.)
- Naprawdę cieszę się, że cię widzę! - powiedziała równie szczęśliwa Jin prowadząc Xinyuana zdobionym korytarzem w nieznanym mu kierunku. - Zostaniesz tutaj? Teraz kiedy jestem Alfą mogę pomóc ci pozbyć się złego imienia i...
- Nie zossstaję, Jin - przerwał jej dobitnie wężowaty. - Byłem pewny, że gdy tu wrócę zassstanę tego ssskur...czybyka - poprawił się widząc morderczy wzrok Jin. Co jak co, ale to ona go uczyła kultury. - Myślałem, że zzzabiorę cię ze sssobą do mojego domu, zzz dala od tego miejsssca...ale pod twoją władzą jessst tu lepiej niż gdziekolwiek na ziemi. I choćbym chciał nie mogę. Mam już nowe ssstado pełne takich istot jak ja i czuję się tam dobrze.
- Rozumiem - odparła smutno Jin, po chwili jednak ożywiła się nieco: - Istot jak ty...? Masz na myśli hybryd?
- Tak...- Alfa nagle przyspieszyła rozweselona. - Gdzie tak pędzisz?
- Chyba trafiłeś tu w idealną porę - wyjaśniła. - Pospieszmy się. Zaraz zaczyna się występ.
- Czyj występ? Co ty knujesz?
- Zobaczysz - odparła tajemniczo Jin z uśmiechem na pysku.
Xinyuan pełen podejrzeń podążał za Alfą. Zaprowadziła go do pięknej, przestronnej sali w kształcie niemal idealnego koła. Nie miała prawie w ogóle sklepienia. Było ono jedynie za pierścieniem kolumnad. Okrągły kanał naturalnie wydrążony w górze mieszczącej pałac był nieco wyżej zakratowany. Na sali nie było oświetlenia, jedynie krąg światła rzucany na środek przez księżyc. Za kolumnadą i trochę poza nią porozkładane były poduszki. Wszystkie były już zajęte, poza dwoma przeznaczonymi dla Alfy...i Xin'a. Wężowaty niechętnie usiadł na swoim miejscu. Wolałby wszystko obserwować z ukrycia, tak jak przywykł. Wszyscy przypatrywali mu się ciekawsko, niektórzy nadal z lękiem. Jednak wszyscy zapomnieli o nim gdy jakiś niski herold przy drzwiach zadeklarował:
- Panie i panowie! Oto przed państwem niesamowita i zniewalająca Wasp!
- Zawsze przesadza z tymi komplementami - szepnęła Xinyuanowi Jin z cieniem rozbawienia, jakby znała zapowiedzianą waderę i wiedziała, że ma to samo zdanie o małym heroldzie.
Zaraz po zapowiedzi z zacienionego przejścia wychynęła smukła postać wadery, zapewne owej Wasp. Gdy weszła w krąg światła momentalnie pochłonęła całą uwagę zgromadzonych...w tym i naszego wężowatego. Wasp była bowiem hybrydą. Świadczyła o tym chociażby podwójna para uszu, długie palce i charakterystyczny ogon jak u małpiatki. Wadera miała zawieszony na grzbiecie na skórzanym pasku instrument - lutnię z jasnego, wiśniowego drewna. Z gracją usiadła skłoniła z uśmiechem głowę w geście pozdrowienia, co przywitano grzecznymi, cichymi oklaskami na zachętę. Nastroiła lutnię, a po odchrząknięciu i pierwszych aktach zaczęła śpiewać:
Piosenka według Xin'a była...piękna. Budowała podniosłą atmosferę, jednych rozweselała, innych wprawiała w nostalgię.
- Piękna, prawda? - szepnęła Jin w połowie, mając na myśli oczywiście pieśń. - Wasp napisała ją w czasie wojny, całkiem niedawno. Minął zaledwie miesiąc. Przyczyniła się mocno do podbudowania naszego morale. Rozbudzała odpowiednie uczucia i tłumiła te niepożądane...
- Zzzrobiła się zzz ciebie poetka - zauważył Xinyuan.
- Skądże. To wszystko masz brać dosłownie.
Basior spojrzał na nią pytająco.
- Wasp posiada zdolność wpływania na emocje osób w jej otoczeniu - pospieszyła z wyjaśnieniami Jin. - Bardzo mi pomogła przez ten rok odkąd zaczęłam się nią opiekować. Między innymi podczas właśnie ostatnich konfliktów. Wilki tłumnie przychodzą na jej występy. Ten tutaj zarezerwowany jest jednak tylko i wyłącznie dla zaproszonych osób. Gdy dziewczyna daje występy na placu ruch uliczny musi ustać, bo tłumy są za wielkie.
- I dlaczego mi to wszyssstko mówisz? - zapytał basior.
- Wasp to nie tylko moja dwórka, ale także dobra przyjaciółka. Widzę, że od jakiegoś czasu źle się tu czuje. Zwierzyła mi się, że chciałaby stąd odejść, ale boi się, że nigdzie nie zostanie tak dobrze przyjęta jak tutaj. Normalne wilki obawiają się hybryd. Może zabrałbyś ją do swoich?
Wasp skończyła śpiewać. Sala rozbrzmiała oklaskami. Wadera skłoniła się z uśmiechem, strosząc dziwaczne uszy, po czym wyszła z sali. Rzeczywiście Xin'owi wydawało się jakby prysł jakiś czar. Atmosfera występu zniknęła i wszyscy zbierali się do wyjścia.
- Teraz mamy okazję z nią pogadać - powiedziała Jin i ruszyła do wyjścia, w którym zniknęła Jin. Nie kierował się tam chyba nikt oprócz śpiewaczki. Xinyuan niepewnie ruszył za Alfą.
Ciąg dalszy w opowiadaniu Wasp...Jak uporam się z jej historią, a to jednak trochę zajmie -,-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz