poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Visphoty CD Tiburona



        Klepiąc go po barku nie bardzo wiem, co mi strzeliło żeby mu tak mówisz. Życie jest krótkie? Nie... jeśli się je dobrze wykorzysta. No ale cóż, czasem myślimy jedno, a po sekundach drugie (czyt. Vista jest wariatką i nie wie co myśli). 

Nieważne. Rozważam też nad kwestią psychologa. No właśnie, życie mojego kolegi będzie dłuższe i więcej razy się uśmiechnie jeśli je dobrze wykorzysta, a to znaczy, że potrzebuje psychologa, który pomoże mu pozbyć się nieciekawych myśli i wtedy on będzie żył dłużej. Rozumiemy? Świetnie. 
- Aaaaaaaaaaa... No dobrze. To tak, umówmy się, że... miała jakieś imię?
- Niekoniecznie chcę sobie o tym przypomnieć. A w ogóle, po co chcesz je znać?
- Dobrze, czyli nazwijmy ją... hymmm, Prija. - Zignorowałam wcześniej jego pytanie, tak samo jak teraz zignorowałam uniesioną brew. - Mówiłeś, że jest ładna to masz.
- Dobra. 
- No. Dobrze, to może zróbmy tak. Codziennie będziesz przychodził na sesje o... zanim słońce zacznie zachodzić, nazwijmy tan moment Przedchód. W każdym razie, sesje zaczynamy od dziś. Przedchód będzie za parę godzin, ładnych godzin a ja muszę się przygotować do sesji, więc... Zaprowadź Arę i Chappiego do Innej a potem rób co chcesz - ale pamiętaj o Przedchodzie!
I tak bięgnę sobie z powrotem tam, skąd przyszliśmy zostawiając za sobą Tibu, Głosmoka i Araless. Ach, wolność, słodka wolność! Biegnę swoim tempem ciesząc się tą chwilką samotności. Wiecie, jak się jest przyzwyczajonym do samotności - co prawda spędzonej w ciemnościach z bolącym choler.nie ciałem i jęczącą matką w jaskini - a potem nagle kilka osób w tak krótkim czasie to można mieć dość. 
Dlatego też wracam nad wodospad, kładę się nad wodą i co robię? Taaaaaaaaaaaaak, na myśl o domu ze zirytowaniem odwiązuję na chwilkę bandaże z łap. Yyyyyyyyych, te blizny... Od razu wiem które są od czego. Ta za nie zjedzenie całego posiłku przy Alfach ważnej watahy, ta za obronę matki - w pierwszych dniach, kiedy myślałam, że matka nie jest tak żałosna na jaką wygląda. A ta znowu dla zasady - żebym pamiętała kto rządzi. Kolejna była za niewykonanie jakiegoś polecenia w stylu "bądź MIŁA dla tego syna Alf". A taaa...
I tak sobie przez chwilę przypominam, mimowolnie zaciskając łapy i wstrzymując oddech na majaki pyska ojca. Potem, gdy już wszystkie blizny wyliczyłam (oczywiście te na łapach, bo nie mówię o całej reszcie) kładę się na plecach i zamykam oczy. Krótka drzemka dobrze mi zrobi.
Yhyyyyyyyyy, jasssssssne. Zamykam oczy i co? Widzę od razu, bardzo wyraźnie swojego ojca - 


~~~~~~
Jak myślicie ile spałam? 
W ogóle? Errrrrrrrr, nie. 
Pół godziny? A-a, też nie. 
To ile?
Otóż, wyobraźcie sobie przespałam 2,5 godziny. Oczywiście, rzucając się na wszystkie strony, szarpiąc trawę w okół siebie i siejąc inne zniszczenia. No cóż, bywa i tak. W każdym razie kiedy się budzę - nos mam w wodzie. Otwieram ospale oczy i wysuwam pazury. Zaciskam szczęki, już wiem co mi się śniło. Wyciągam szybko nos z wody, kicham. Siadam i nagle uświadamiam sobie że... moje oczy są jakieś zamazane? To dziwne, mrugam kilka razy ale to nie pomaga. Wsadzam więc łeb do wody. Jednak jest widoczna różnica - część wody jest ciepła a ta druga zimna. Nie wiedząc co się dzieje wyciągam łeb z wody i kładę się, wzdychając ciężko. W zasadzie to on nie był moim ojcem. Był ojczymem - tyranem. Zamykam oczy, powieki mi drżą i widzę przed oczami moich prawdziwych rodziców - matkę:


I ojca - prawdziwego ojca(pod postacią wilka, kiedy łaził z matką): 


Prycham, wzdrygam się z obrzydzenia i wstaję. Patrzę na niebo - o choler.cia! Za jakieś pół godziny Przedchód! No dobra, ogarnij się, masz sesję!

~~~~~~~~

Mija czas, ja jestem już gotowa. Tibu mnie znajdzie, wie że najpewniej będę tutaj. Bo co prawda nie podałam mu wcześniej miejsca, ale... czuję, że będzie wiedział. Tylko czy będzie chciał gadać? No cóż, okaże się...

Dokończy Tiburon

1 komentarz:

  1. Ojć, nie napisłam żeby Tibu odpisał ale wiadomo chyba że czekam na CD c'nie? ;)

    OdpowiedzUsuń