sobota, 15 sierpnia 2015

Od Ronana (CD Fery) - Kolejny odpał

        Na wspomnienie o siostrze, Ronan nagle się ożywił. Przestał patrzeć na Ferę, z kpiącym uśmiechem i podszedł do Seanit.
Szara wadera leżała nieprzytomna obok drzewa. Musiała uderzyć o coś głową, gdyż po czole spływała jej strużka ciemnej krwi. Osoby w okolicy ich starej watahy zawsze mówiły, że rodzina Lynch ma zamiast krwi czarną wydzielinę, ale Ronan nigdy nie brał tych słów dosłownie. Właściwie to nawet podobała mu się wizja tego, jak bardzo odstawał od społeczeństwa. Lubił jak nowo poznane osoby od razu się go obawiały, gdyż miały o nim wyrobioną opinię demona i krwiożerczej bestii.
Jednak do Seanit nie pasował taki wizerunek. Owszem, może i z wyglądu bardzo przypominała brata i jako jedyna odziedziczyła po Niall’u skrzydła. Ale ona nie była taka jak Niall. Z charakteru bardziej przypominała ich matkę, Aurorę, dlatego też widok nieprzytomnej siostry sprawił, że Ronan poczuł dziwne ukłucie. Skrzywił się z niesmakiem, gdy dotknął czoła bliźniaczki. Świeża krew odcisnęła ślad na jego szponiastej łapie. Była czarna, jak nocne niebo.
„Ci wieśniacy jak raz mieli rację”.- pomyślał samiec.
Położył się obok siostry i ułożył jej głowę na swoich łapach. Obejrzał szybko jej skrzydła, jednak wydawały się w porządku. Nie dostrzegł żadnych uszkodzeń. I dobrze, gdyż Seanit ceniła je ponad wszystko. Mogła by przeżyć bez ręki, nogi i ogona. Mogłaby być ślepa lub głucha, ale straciłaby wiarę w siebie, gdyby nie mogła latać.
-Głupia.- odezwał się, chociaż wcale nie był zły na siostrę, tylko na siebie samego, gdyż nie potrafił jej obronić.
-To chyba rodzinne.- mruknęła Fera, która z zaciekawieniem podeszła do basiora. Ronan starał się zabić ją wzrokiem, jednak nie odniósł zamierzonego efektu. Samica wyraźnie to zauważyła.- Trzeba więcej, żeby mnie zabić, wężyku.
-Właśnie zauważyłem. Karaluchy są bardzo odporne.- mruknął, jednak powiedział to tak nieobecnym głosem, że można było mu wybaczyć taką uwagę. Oczywiście, można by jednak nie trzeba było. A Fera Rosa słysząc tą docinkę i porównanie jej do małego, brudnego robala przygryzła wargę. Nie powiedziała nic, jednak Ronan dobrze wiedział, że sobie to zapamiętała i jeszcze kiedyś się zemści. Może nawet w nie tak bardzo odległej przyszłości.
„Tacy jak ona nigdy nie odpuszczają.”- pomyślał Lynch, jednak zaraz uśmiechnął się złośliwie. On również nigdy nikomu nie odpuszczał.
-Czy chodzenie z połową szyi nie będzie… nie wygodne?- spytał się w końcu. Fera jeszcze raz spojrzała na czerwoną wstążkę, trzymającą jej mięso, a potem przeniosła wzrok na samca.
-A co cię to obchodzi?
-Nic, a nic. Ale śmiesznie wyglądasz z tą kokardką. Jak psie szczenię.- dodał, mając świadomość, że tej uwagi również mu nie daruje.
-Skończyłeś już?
-Nie, dopiero się rozkręcam.
-Oooh, a to ci dopiero. Tak się składa, że ja również.- hybryda posłała mu taki sam złośliwy uśmiech, z czego Ronan nie był specjalnie zadowolony. Nie lubił patrzeć w lustro.-A odpowiadając na twoje pytanie, to za jakiś czas wszystko się zrośnie. Regeneracja robi swoje.- Lynch wyłapał w głosie wadery nutkę dumy, więc wywrócił oczami. Miał jednak świadomość, że gdyby on sam potrafił się regenerować, również wspomniałby o tym komu trzeba- raz, czy dwa.
-Jednak to wszystko czasem bywa męczące, wiesz?- Fera kontynuowała, a Ronan zauważył, że zaczęła iść w kierunku jego i nieprzytomnej siostry. Odruchowo obnażył kły.- Czasseeeem potrzeba do tego odrobiny świeżej… krwi.
Ronan zauważył jak Strzyga zaczęła się przyglądać jemu i siostrze. Ale przede wszystkim wzrok wadery skupił się na Seanit. To ona w tej chwili była bezbronna. No, może nie całkiem. W końcu miała brata, a on nie miał zamiaru dać komukolwiek jej skrzywdzić. Nie po raz drugi.
„A więc o to ci chodzi, tak?”
-Pieprzony wampir.- syknął samiec, ustawiając się do pozycji obronnej. Jednak nie miał zamiaru się bronić. Nie… obie hybrydy zaatakowały w tym samym momencie.
Wszystko przypominało trochę odbicie lustrzane. Dwie hybrydy rzuciły się na siebie w tym samym momencie, jednak żadne nie zdołało powalić przeciwnika. A przynajmniej nie za pierwszym razem.
Ronan poczuł jak zęby samicy jeżdżą po jego łapie, robiąc dość płytką, lecz długą ranę. On nie miał takiej mocy jak Fera. Nie potrafił się regenerować, jednak nauczył się z tym żyć.
Jednym, lecz zdecydowanym zamachem, odepchnął od siebie Strzygę, która z błyskawiczną i niemalże nieludzką szybkością znów skoczyła w jego stronę. Ale Ronan to przewidział. Zrobił unik, zanim samica wylądowała na nim, przyszpilając go do ziemi. Obnażył kły i instynktownie ugryzł przeciwniczkę, nie wiedząc nawet w które miejsce trafił. Oboje działali pod wpływem emocji, a nie rozumu. Wszystko działo się zbyt szybko, by głowa była w stanie nadążyć.
-Nie musimy tak tego załatwiać, prawda?- Fera zwróciła się w jego stronę.- Nie, ty dobrze o tym wiesz, mam rację?!
Ronan skrzywił się i popatrzył w bok. W stronę nieprzytomnej bliźniaczki.
-Oh, widzę, że wiesz o co mi chodzi.- Strzyga uśmiechnęła się jak psychopatka.- Co masz do stracenia? Ona i tak już umiera.
-Jest nieprzytomna.- basior odparł zimno. Jego głos był groźniejszy niż zwykle, jakby to sam mrok przemawiał przez ciało samca. Jednak rodzina Lynch zawsze trzymała się razem, a wspomnienie o ewentualnej śmierci siostry sprawiło, że Ronan miał ogromną ochotę roztrzaskać Ferze czaszkę.
-Jasne, wmawiaj sobie, mój drogi. Nie sądzisz, że jej krew oszczędziłaby nam kłopotów?
Ronan uśmiechnął się lekko. W tym uśmiechu nie było niczego wesołego. Poniósł swoją lewą łapę, po której spływała stróżka czarnej krwi. Jego krwi. Fera zraniła go w tą samą kończynę, w którą ta poprzednia, nieznana im hybryda. Ale trafiła w inne miejsce, znacznie wyżej. Dlatego też cała lewa łapa basiora była lepka od płynu.
-Chcesz tego?- Ronan zlizał krew ze swojej łapy.- To chodź i sobie weź.
Fera Rosa najwyraźniej uznała to za znak, że jako takie negocjacje się skończyły. Teraz czekała ich już tylko bijatyka. A najgorsze było to, że obie hybrydy były sobie równe. Zupełnie jakby jedno z nich, walczyło ze swoim odbiciem lustrzanym.
Skoczyli w tym samym momencie. Atakowali w identycznym tempie, z niemal taką samą precyzją robili uniki i zadawali kolejne ciosy. Gdy jedno uskoczyło, drugiemu udawało się to następnym razem. Z kolei, gdy drugie z nich zraniło przeciwnika, pierwsza hybryda nie pozostawała długo dłużna i odwdzięczała się tym samym. Ale nigdy z nawiązką. Przecież odbicie nie zrobi więcej niż ty sam.
Ronan’owi nie podobała się ta walka. Nie lubił luster.
Szary basior sięgnął do zranionej szyi Strzygi. Chciał wygryźć jej kolejną ranę, najlepiej obok tego oderwanego kawałka mięsa. Ale wadera przewidziała jego ruch i zdążyła uniknąć ciosu. Lynch jednak zahaczył zębami o jej czerwoną wstążkę i zerwał ją z szyi Fery.
Jej rozwalony kawałek szyi znów zaczął zwisać, bez żadnego oparcia. Fakt, że obie hybrydy były pokaleczone, sprawiał, że nie przedstawiały się zbyt urokliwie.
Biało-czarna Strzyga, skąpana w czerwonej krwi. W dodatku z oderwanym kawałkiem szyi, zwisającym bezwładnie.
Ciemno-szary Kruk, trzymający w pysku czerwoną wstążkę Fery. On również był pocięty, a z jego ran spływały stróżki czarnej krwi.
To wszystko razem dawało dość makabryczny widok.
-Och, szczeniaczku. - na pysku Ronana pojawił się kpiący uśmiech. –Chyba zgubiłaś swoją kokardkę.
Ciemny hybryda z zadowoleniem zacisnął szczęki na delikatnym, czerwonym materiale, skąpanym w czarnej, oraz czerwonej krwi walczących ze sobą wilków.


Fera? Nie mogłam przecież skończyć tej wojny bez ciebie, prawda? ^^”

3 komentarze:

  1. Świetnie opisałaś walkę. I genialnie posługujesz się postacią Fery ^^ Ale tego szczeniaczka ci nie daruje, wiesz o tym x3
    W sumie po co jej teraz Seanit...Ronan sam jej się podstawił >:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Walka to chyba jedyna rzecz, jaką kiedyś umiałam opisywać. Cieszę się, że jeszcze to potrafię ^^
    No i mam nadzieję, że tego szczeniaczka Fera nie daruje Ronan'owi. Jestem niezmiernie ciekawa jak bardzo się na niego wkurzy xD
    Ale mam nadzieję, że Wampirzyca nie dobierze się Lynch'owi do szyi... jeszcze nas posądzą o tworzenie kolejnej odsłony "Zmierzchu" --,--

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, wszystko popsułaś *^*
      Poza tym bez drugiego mięśniaka...albo w tym wypadku drugiej superlaski (a nawet Fera nie jest przecież żadną laską) która umiałaby zmieniać się w coś ciekawszego niż duży, puchaty owczarek ;P

      Usuń