Ronan nie potrafił powstrzymać złośliwego uśmiechu, który mimowolnie
wpełzł mu na usta. Bezwiednie odsłonił kły, zupełnie jakby szykował się
do walki… ale nie miał zamiaru się pojedynkować. Nie tutaj.
Owszem, samiec był brutalny, potrafił też być naprawdę nieprzewidywalny i
agresywny… ale na pewno nie był głupi. Kruk od dziecka był szkolony na
wojownika, a przy tym również i na świetnego stratega. Nawet, jeśli na
takiego nie wyglądał, w razie czego potrafił nie działać pod wpływem
impulsu i przemyśleć sprawę. Oczywiście od czasu rozpoczęcia wędrówki z
siostrą, czyli po… ech, rzezi, jakiej dokonał na reszcie rodziny ich
starszy (a przez samego Ronana i Seanit, już nieżyjący) brat, Declan,
basior częściej działał pod wpływem emocji, niż chłodnej kalkulacji. Co
jednak nie znaczy, że zmienił się w głupią, rządną mordu bestię (choć
czasem, gdy krew uderzała mu do głowy ciężko było go powstrzymać przed
ranieniem. To również dlatego skrzydlata bliźniaczka nigdy nie
zamierzała opuścić swojego brata). Wspomnienie Fery o watasze… o
stadzie, do którego należała ta ziemia i zapewne, do którego należała
również Strzyga, przypomniało mu o tym wszystkim. O planowaniu, o
strategii. Kruk nie był już jednak tym dawnym Ronan’em, nie był tamtym
dumnym (aczkolwiek buntowniczym) wojownikiem. Był demonem, w którego
żyłach płynęła czarna krew. Nie znaczyło to jedna, że zamierza
zlekceważyć ostrzeżenia, ani informacje, jakimi podzieliła się z nim
Fera. Wręcz przeciwnie, jak najbardziej brał je pod uwagę. To właśnie
dlatego zdecydował się rozwiązać sprawę trochę… inaczej, niż zazwyczaj.
Inaczej, niż spodziewałaby się tego Strzyga.
-Ależ oczywiście.- basior odpowiedział na pytanie Strzygi, dalej
bezwiednie odsłaniając kły.- Wręcz usychałem z tęsknoty.- hektolitry
sarkazmu i ironii, jakie wpakował w to zdanie, pod wpływem nadmiernej
ilości, zdawały się aż z niego wylewać.
-No proszę… jaki miły z ciebie chłopiec.- odparowała samica,
wykrzywiając usta w złośliwym uśmiechu. Skoro żadne z nich nie miało
zamiaru walczyć, pozostała im tylko potyczka słowna. W takim wypadku
Fera podchwyciła grę aktorską niebieskookiego.- Jak to możliwe, że nie
dostrzegłam tego wcześniej?
Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze złośliwiej do szarego wilka, czekając
na jego reakcję. Cóż, nawet jeśli walczyli tylko i wyłącznie na słowa,
to chyba oboje zdawali sobie sprawę z tego, że udawanie miłych dla
siebie nawzajem będzie znacznie większym (choć nie niebezpieczniejszym…
chyba…) wyzwaniem, niż najostrzejsza i najbardziej brutalna bijatyka. To
było coś w rodzaju testu… psychicznego. Sprawdzenie, które dłużej
wytrzyma, komu pierwszemu puszczą nerwy. Nie wiadomo tylko ile ten
przeklęty sprawdzian mógł trwać… zwłaszcza, że rodzeństwo mogło chcieć
dołączyć do watahy. Ciężko powiedzieć, jak by się to skończyło, choć o
tym hybrydy miały przekonać się znacznie… znacznie później.
-Też się właśnie zastanawiam jak mogło do tego dojść.- samiec otaksował
Strzygę sztucznie miłym spojrzeniem, od którego w rzeczywistości aż biło
wrogością i czymś na kształt wyzwania.
Basior podszedł bliżej „domku” wampirzycy i, nawet nie czekając na
pozwolenie, czy jakąkolwiek reakcję, skoczył na dach, prowokacyjnie
układając się obok Fery. Samica zmierzyła go nienawistnym spojrzeniem,
ale nic nie powiedziała. Basior zdecydował się to wykorzystać.
-Niemniej, wysunęłaś wcześniej bardzo trafny wniosek. Zapewne chciałabyś dostać nagrodę, co?
-Moją nagrodą…- zaczęła wadera, po krótkiej chwili pauzy.-… Moją
nagrodą, byłoby zmiecenie Cię z powierzchni Ziemi.- dokończyła.
Następnie, basior uznał, że pod wpływem niemałego wysiłku, uśmiechnęła
się do niego przyjacielsko.
A więc to o to chodzi, tak?, pomyślał Kruk, Prowokacje i wyzwiska
oprawiamy w ładą ramkę z przyjacielskich uśmiechów? Niedoczekanie.
-Doprawdy ciekawe życzenie. Jeśli o mnie chodzi, najchętniej wgniótłbym twoje truchło w ziemię, zamiast Cię stąd zmiatać.
-Tak mówisz?- Fera uniosła jedną brew. W tamtym momencie Ronan nie
potrafił się już zdecydować, czy dziewczyna udaje, czy zaczęła
odpowiadać na serio. Ale czy ktoś taki jak oni mogliby kiedykolwiek
prowadzić ze sobą normalną rozmowę? No dobra, „normalną” to za dużo
powiedziane… w granicach normy. - Z Twoimi umiejętnościami masz nikłe
szanse. Mogę Cię jedynie pocieszyć, że marzenia nie kosztują Cię zbyt
wielkiego wysiłku, więc życzyć to sobie możesz. Ale w praktyce…- tutaj
Strzyga popatrzyła się na samca prowokacyjnie.-… nie byłoby to możliwe.
-Tak sądzisz?- niebieskooki w odpowiedzi uśmiechnął się jadowicie.
Widząc zawzięte miny obu hybryd, Seanit uniosła tylko jedną brew,
wywracając oczami ze zrezygnowania. Już raz, jeśli nie więcej razy była
świadkiem podobnej wymiany zdań między bratem, a Strzygą i wolała nie
oglądać tego ponownie. Nie dlatego, że się bała… wolała poszukać
ciekawszego zajęcia, tutaj i tak nie miała nic do roboty. A skoro
skrzydlata jaszczurka gdzieś odleciała, mogła być pewna, że bliźniak nie
był w żaden sposób „zagrożony” (wybacz Fera, Chappie jednak jest
groźniejszy, musisz to przyznać x3). I choć obie hybrydy miały w tamtym
momencie dużo do powiedzenie, skrzydlata wadera przerwała im bez
ogródek.
-Wiecie co? Ja chyba usunę się z pola rażenia, wolałabym jeszcze trochę
pożyć.- mrugnęła do Kruka porozumiewawczo, dając mu szybki znak, by się
nią nie przejmował. Następnie rozłożyła szare skrzydła i wzniosła się w
przestworza. Kilka sekund później, dwie hybrydy straciły ją z oczu. Nie
powiem jednak, by bardzo się tym przejęły, oboje mieli ważniejsze sprawy
na głowie. Chociażby niedokończony pojedynek.
Ronan podniósł się na równie nogi i zaczął powoli krążyć wokół Fery. –
Wiesz… - zaczął, gdy bliźniaczka zniknęła za chmurami.- zauważyłaś
czasem, że zdecydowanie łatwiej jest wypowiadać słowa, choćby nie wiem
jak bardzo były okropne, niż wcielać te plany w życie?- uśmiechnął się
jadowicie, jednak nie był to straszny uśmiech. Owszem, było w nim coś
niepokojącego, jednak nie miało to nic wspólnego z tak prostym pojęciem
lęku.- A zdaje mi się, że oboje nie lubimy rzucać pustych słów na wiatr,
czyż nie mam racji… Rosa?- basior zaszedł Strzygę od tyłu, jednak jej
blado-błękitne ślepia ciągle bacznie go obserwowały, niepewne dalszego
przebiegu wydarzeń. Samiec nachylił się nad lewym uchem wampirzycy.-
Moglibyśmy jeszcze raz przetestować swoje umiejętności. Urządzić małą…
konkurencję. Nikt nawet nie zauważy, że gdzieś zniknęliśmy.- szepnął jej
do ucha, wabiąc podstępnie, niczym kusząca zjawa, łapiąca ofiarę w swe
sidła. Problem jednak był w tym, że Fera Rosa na pewno nie była tutaj
ofiarą. W tamtym momencie gra, jaką oboje prowadzili nie była
pojedynkiem między myśliwym a ofiarom. To był wyścig upiora i zjawy…
zwycięzcą był ten, kto szybciej przekona i osłabi drugą hybrydę.
-Tak ci się zdaje?- wadera również podniosła się na równe nogi,
wpatrując się w niebieskookiego.- A co jeśli ktoś zauważyłby, że
zniknęłam? Myślisz, że nie zaczęliby mnie szukać?- teraz to biała
hybryda zaczęła krążyć wokół Kruka.- Jak Ci się zdaje, co by sobie
pomyśleli, gdyby znaleźli nas zakrwawionych? Walczących ze sobą na
śmierć i życie?
Ronan parsknął i uśmiechnął się odrobinę, jakby do siebie.
-A kto tutaj mówi o walce na śmierć i życie?
-Nie ważne, może być nawet do pierwszej kropli krwi… twej lepkiej,
czarnej jak smoła mazi.- samiec zignorował prowokację Fery, która jasno
mówiła, że to on byłby tym przegranym.- Myślisz, że czyją stronę
wzięłaby wataha, gdyby zobaczyła naszą bójkę? Nieznajomego, czy członka
stada?
Cóż, w tej sytuacji Ronan musiał niechętnie przyznać przed samym sobą,
że Fera miała odrobinę racji. Konflikt i pojedynek „dla zabawy” między
nimi to jedno, ale walka z innymi hybrydami… cóż, była czymś, czego
basior nie miał zamiaru się podejmować. Już miał dać za wygraną i
odejść, kiedy do głowy wpadł mu pewien pomysł.
-A gdyby stado nie mogło wziąć strony żadnego z walczących?- uśmiechnął się złośliwie.
Teraz to obydwie hybrydy krążyły wokół siebie, zupełnie jakby szykowali
się do bijatyki. Ale nie mieli zamiaru walczyć, to była tylko bitwa
słowna. Nawet jeśli stanowiła prowokację do prawdziwej potyczki.
-Co masz na myśli?- wypaliła Fera, marszcząc brwi. Zaraz jednak
zamrugała szybko i spojrzała na Ronan’a, rzucając mu ostrzegawcze
spojrzenie. Wiedziała już, o co mu chodziło.
-Jak myślisz, jakby to wszystko wyglądało, gdybym dołączył do waszej
watahy?- basior zatrzymał się w miejscu, przestając już krążyć wokół
Strzygi. Posłał jej tryumfalne spojrzenie, czekając na jej reakcję.
Fera? Co powiesz na to? x3
,,Co jednak nie znaczy, że zmienił się w głupią, rządną mordu bestię" - cytat dowodzący, że mimo iż Ronan i Fera są podobni, to jednak istnieje między nimi jedna, zasadnicza różnica XD Dopiero teraz to zauważyłam dzięki twojemu opku
OdpowiedzUsuńWiesz, nie powinnam się do tego przyznawać, ale ja TEŻ zauważyłam to dopiero po tym opku XD Nie ma to jak znać swoją postać na wylot, c'nie? :P
UsuńNaprawdę swoją postać poznaje się dopiero po kilku opowiadaniach XD To jest mistrzostwo!
UsuńMistrzostwo, czy nie- to jakby żyły własnym życiem. Kiedyś się przeciwko mnie zbuntują, a to nie będzie fajne. Jeszcze odegrają się na mnie za to, że je dręcze w opkach. 0-0
UsuńCholera jasna...A co jak Fera i Ronan zgadają się z Thalią i Revanem? W sumie z Re da się jeszcze dogadać, z Thalią także...gorzej będzie jak Fera odnajdzie Halta 0-0 Jak oni się ze sobą sprzymierzą, to powinnam zacząć kopać sobie grób. Strzyga mnie rozszarpie za rozerwanie jej szyi, a Halt się będzie dłuuugo odgrywał za porównywanie go do jedenastej plagi...
UsuńHalt zemści się za zwalanie na niego bez przerwy winy (pomyśl sobie teraz ile osób przez to ucierpli 0-0), Thalia poderżnie mi w nocy gardło za tą kartkę z wierszami... chyba, że uprzedzi ją Gwenllian, która mnie przeklnie... w sumie to bez powodu, po prostu lubi ;-; A Ronan zemści się za opis, jak nie potrafił poradzić sobie z Chappie'm. Myślę, że najgorszy scenariusz będzie wtedy, gdy oni wszyscy się ze sobą zgadają. Znajdą nas nawet na końcu świata... To powinno nauczyć nas szacunku dla własnych postaci... Ale nie nauczy, bo i tak będziemy je dręczyć :P
Usuń